Industar 5-2


     W zestawie kolejny rosyjski wymysł radzieckich inżynierów. Dodawany standardowo do aparatów Zorka a potem Zenit. Obecnie nie jest to rarytas. Dostępny praktycznie od ręki. Za około 100 zł możemy mieć egzemplarz w stanie perfekcyjnym. Czy warto jednak wydać te pieniądze?

1. Budowa


     Jest to obiektyw typu naleśnik. A więc to malutkie urządzenie. Co nie oznacza, że złe. Z zewnątrz robi wrażenie plastikowego urządzenia. Ale to tylko wrażenie, prawdopodobnie przez zastosowaną farbę oraz ciężar (tak, to jest chyba najlżejszy obiektyw jaki miałem w rękach i waży zaledwie 65gram). Jednak to tylko pozory. Tak na prawdę to maszyna zrobiona ze stopów czegośtam.
     Niestety ten obiektyw nie jest bez wad. Prawdopodobnie ma coś skopane w mechanizmie ostrzenia. Miałem w ręku kulka tych industarów, sam posiadam dwa (jeden z mocowaniem M42, drugi M39) i każdy działał podobnie. Otóż pierścień ostrzenia nie działa zbyt... płynnie. Wyraźnie czuć mocniejsze lub słabsze skoki, a zdarzają się i egzemplarze z kompletnie zapieczonym ostrzeniem. W niektórych czuć jakby piasek w pierścieniu, a miałem w rękach i taki który wydawał odgłosy podobne do młynka do pieprzu. Na szczęście tak ostre przypadki to były jakieś pojedyncze sztuki. Natomiast trzeba mieć na uwadze, że pierścień ostrzenia może nie działać bardzo płynnie. A nawet jeśli w momencie zakupu jest idealny to niedługo zaczną się pojawiać pewne oznaki nieprawidłowej pracy pierścienia. Swojego egzemplarza (tego z m42) szukałem dość długo. Aż trafiłem. Działał perfekcyjnie. Niestety już po około pół roku nierównomierna praca pierścienia dała się wyczuć. Nie przeszkadza to w pracy, ale jest to wyczuwalne i może lekko drażnić. W modelu z Zorki, który mam te skoki są bardzo wyraźne i sprawiają wrażenie, jakby obiektyw miał się zaraz rozpaść. Na szczęście nic się z nim specjalnego nie dzieje i nawet jak dałem swojemu rocznemu dziecku do zabawy to nadal działa dobrze.
     Podsumowując jest to więc kolejny pancerny obiektyw (jednak nie taki ciężki jak to pancerne mają do siebie)  z pewną niedogodnością.

2. Obsługa

     O niedogodności związanej z ostrzeniem już napisałem. Trzeba jednak zaznaczyć, że mimo to można go bardzo precyzyjnie ustawić. W dobrym egzemplarzu ostrzenie działa bardzo lekko, precyzyjnie i z delikatnym poślizgiem. Przy nim heliosy wymagają naprawdę dużego wkładu siły do odpowiedniego skonfigurowania. Nie wiem, czy jeszcze na świecie jest ktoś kto interesuje się fotografią i nie miał w ręku heliosa. Wiadomo, jak tam działa pierścień ostrzenia. No to teraz pomyślcie, jak musi to działać, jeśli działa jeszcze lżej.
     Jak każdy szanujący się obiektyw manualny i ten posiada jeszcze pierścień przysłony działający w zakresie f3,5 do f16. Umieszczenie go jednak to jakaś porażka. Nie jestem do końca pewien, kto to wymyślił, ale to nie jest w pełni normalne ustawienie. Ten znajduje się w przedniej części szkła. Jest niezwykle mały a jego podziałka również znajduje się w części przedniej. No kurcze, serio. Chcąc ustawić odpowiednią przysłonę trzeba to zrobić albo na oko, bo patrząc przez wizjer nie masz zielonego pojęcia co ustawiłeś. Ba - nie wiadomo jaka jest przysłona nawet patrząc na wyświetlacz czy na górę aparatu. Tak to ma miejsce w normalnych obiektywach. Tutaj aby ustawić przysłonę musimy odwrócić aparat przodem do siebie. Jeśli więc mamy ustawione wszystko pod przysłonę np f8 wykonanie zdjęcia to loteria. Pierścień działa bezskokowo, co jeszcze utrudnia sprawę. Bez statywu się nie obejdzie. Po 1. nie ustawimy ostrości na takiej przysłonie, bo w wizjerze będzie za ciemno i albo nic nie będziemy widzieć (canon i nikon), albo czujnik nam zwyczajnie nie zareaguje na prawidłowe ustawienie (Pentax). Możemy mieć również problem z life view i choćby pitch-piksel, który też może nie działać prawidłowo przy takiej ciemności. Pozostaje nam postawić aparat na statywie, ustawić ostrość na pełnej przesłonie, potem obejść aparat na przód, ustawić przysłonę i wykonać fotkę.
    Gdy z kolei ustawiamy przysłonę "na oko", czyli bez jakiś z góry ustalonych wartości, ale tak, aby nam pasował obrazek w wizjerze mamy sytuację w której musimy wymacać na przodzie pierścień, co nierzadko wiąże się z macaniem również soczewki, a na koniec podczas ustawiania możemy sobie palcem zasłaniać obiektyw. Na dodatek, jakby mało było zgrzytów pierścień przysłony kręci się wraz z pierścieniem ostrości. Kurcze, dochodzimy więc do paranoi, kiedy ustawienie przysłony to walka o życie - musimy walczyć o czystą soczewkę, odpowiednio naświetlone zdjęcie, bieganie w koło aparatu oraz o zachowanie ostrości podczas ustawiania przysłony. To się zwyczajnie nie opłaca czasem.
    Na szczęście sytuacja nie jest taka tragiczna, jakby mogło się wydawać. O ile bieganie w koło nas nie ominie, o tyle reszta niedogodności związanych z przysłoną raczej znika gdy nabierzemy wprawy. Wówczas palec ląduje dokładnie pierścieniu przysłony, a jej ustawienia nie wiąże się z rozregulowaniem ogniskowania. To niestety wymaga wprawy i na początku może doprowadzać do furii.

3. Optyka

      Oddać trzeba, że to jednak pewnego rodzaju majstersztyk. Serio. Mimo braku powłok antyodblaskowych (lub ich szczątkowych ilości) optyka robi robotę. Spore flary, jednak do opanowania. Nierzadko trzeba się nakombinować, aby jakąś złapać zachowując odpowiednie oświetlenie i kadr. Ku mojemu zdziwieniu jest zdecydowanie lepiej niż w bądź co bądź nowszej cosina 28mm f2,8. O dziwo jest zdecydowanie lepiej niż w bliźniaczej konstrukcji z mocowaniem m39. No tam to już potrafi zrobić się rzeźnia na obrazie. Tu nie jest tak tragicznie. Nie wiem co pozmieniali i czym dokładnie oba industar`y się różnią, ale ta różnica w pracy pod światło jest zauważalna.
     Nie ma natomiast żadnej różnicy w ostrości. W obu to bajka. Z tą małą różnicą, że m39 ze względu na odległość od matrycy nadaje się tylko do macro. Z mocowaniem m42 to również świetna portretówka. Mimo maksymalnej przysłony zaledwie f3,5 daje jednak genialne rozmycie tła, a przy tym jest na prawdę ostre nawet przy w pełni otwartej przysłonie. W odpowiednich warunkach również kontrast i oddanie kolorów robi wrażenie. W odpowiednich warunkach mam na myśli we wnętrzach. Na zewnątrz bywa różnie. Obiektyw potrafi złapać nawet światło słoneczne odbite od jakiejś ściany i po prostu obraz wychodzi wówczas mało kontrastowy. Przy równomiernym oświetleniu tego problemu nie ma.
     Nie na darmo mówi się o industarze "król macro". I w pełni się zgadzam z tą opinią. On jest chyba stworzony do macro. Niby ostrzenie jest dopiero od ponad ponad połowy metra, ale wraz z pierścieniami pośrednimi można robić na prawdę niezłe zbliżenia. Opisując poprzednie szkła dość często korzystałem właśnie z industara robiąc zdjęcia. A to i tak nie jest pełnia jego możliwości. Natomiast nierzadko skala 1:2 była zbyt mała aby złapać jakiś detal. A właśnie takie powiększenie daje najlepsze szkło macro jakie mam. No to industar daje skale większą niż 1:1. A ten z mocowaniem m39 jest jeszcze lepszy. No i nawet przy macro jest to bardzo ostre szkło z bardzo przyjemną nieostrością.

4. Podsumowanie

     Czy zatem warto się zainteresować tym obiektywem, gdy już prawdopodobnie mamy inne obiektywy o podobnych parametrach?
     Jeśli przyzwyczaimy się do jego obsługi, nauczymy się kontrolować światło i f3,5 nam wystarczy to zdecydowanie tak. Dla mnie osobiście jest lepszy niż helios i porównywalny raczej do Pentax A 50mm f1,7 który posiadam. Z resztą korzystam z obu bardzo często.
     Po ogarnięciu industar może stać się nieodłącznym towarzyszem w torbie. Przez swoje malutkie rozmiary nie zajmie połowy torby, a wręcz ginie gdzieś nawet w małej torbie foto. Natomiast jego waga sprawi, że nawet nie poczujemy że go mamy. Waży mniej niż paczka baterii. A gdy skonfrontujemy to jeszcze z jakością obrazu jaki to nam daje te 100zł wydaje się nie mieć znaczenia. Przez swoje niedoskonałości raczej więcej wart nie jest ale i tak ten max to nie jest dużo za to co dostajemy w zamian. Jego wartość fotograficzna jeszcze rośnie gdy szukamy dobrego szkła macro. Przy zakupie odpowiednich pierścieni pośrednich (koszt około 15zł) zyskujemy niezastąpione szkło w codziennych fotograficznych wojażach. Nie ograniczałbym go jednak tylko do macro. Bardzo wiele wyciągniemy podczas innych rodzajów fotografii.
     Gdy więc mamy parę zł i chcemy nieco rozbudować swój foto-zestaw warto zakupić Industara. Przy odrobinie samozaparcia w nauce jego obsługi prędzej sprzedamy nasze heliosy niż oddamy tego.

Popularne posty z tego bloga

Mir 1b 37mm f2,8

Porst Weitwinkel 35mm f2,8

Jupiter 37A