Pentax FA 28-80 f3,5-4,7 Powerzoom

     To pierwszy, ale nie jedyny obiektyw w pełni automatyczny w moim zestawieniu. Tak, automatyczny - ostrzy automatycznie, przysłona działa automatycznie, zoom jest automatyczny. Zoom? A no zoom. Wyjaśnię dalej.
     To obiektyw, który jak tylko wpadł w moje łapki już w nich został. Obrazek z niego jest tak genialny, że pozbyłem się standardowych kitów i zostawiłem sobie
- Pentax FA 28-80, o którym piszę teraz
- Pentax FA 70-200, o którym będzie następny wpis.
      To również obiektyw kitowy, ale dołączany w latach 80-tych do lustrzanek pentaxa. Ten akurat dostałem wraz z Pentax PZ-20. Po dzień dzisiejszy body działa i używam go jako aparatu na imprezy rodzinne. PZ-20 to lustrzanka tradycyjna. A więc obiektyw również do takiej fotografii przystosowany. Niewiele się pomylę stwierdzeniem, że z lustrzanką cyfrową sprawuje się lepiej. A to co tworzy z otaczającym światem jest wręcz niesamowite. To przeciwieństwo Pentax-A 50mm f1,7 o którym pisałem wcześniej. Troszkę bardziej miękki na pełnej dziurze, z małym kontrastem i świetnymi kolorami.

1. Budowa

    Z zewnąrz to plastik. W bebechach to jest metal. Jego szkła to szkła, a nie pleksi. W śroku to chyba stal pancerna. Po ustawieniu obiektywu na 80mm tylna soczewka tak głęboko wchodzi w obudowę, że możemy zobaczyć co się dzieje pod spodem. A tam próżno szukać plastiku. Nawet prowadnice są metalowe.
     O budowe całego urządzenia świadczy również waga. To nie lekki kit produkowany obecnie. Ten jest cięższy niż moje body Pentax K-50. Chyba więcej mówić nie trzeba.
     Co mnie zaskoczyło, to brak jakichkolwiek napisów na froncie obiektywu. Na innych obiektywach pisze co to jest, jakie ma parametry itd. Tutaj nie ma nic. Jest czarno. Wszelkie informacje są umieszczone z boku. Same napisy i oznaczenia są pokryte warstwą przezroczystego lakieru, więc raczej ciężko je zedrzeć. Obiektyw mam już od dłuższego czasu i zazwyczaj noszę go w torbie bez dodatkowego zabezpiecznia, a więc podczas przenoszenia obija się i ociera o inny osprzęt w torbie, i... nic się nie starło, nic nie porysowało. Wszystko jest doskonale czytelne. Jedyny mankament, jaki mają te obiektywy to odklejająca się szybka pokazująca wartości ogniskowych. W obu obiektywach (ten i Pentax FA 70-200) musiałem już przyklejać szybki. O dziwo większa szybka z wartościami odległości trzyma się doskonale. Szybki... no...raczej kawałki przezroczystego plastiku. :) Ale nic to. Komu to przeszkadza, tak na prawdę?
     Innym mankamentem, nieco bardziej dokuczającym, jest luźny zespół soczewek. Jest to o tyle denerwujące, że podczas ostrzenia (szczególnie automatycznego) obraz drży. Miałem w ręku jeszcze dwa podobne obiektywy (w tym jeden bez funkcji power-zoom) i we wszystkich tak jest. Z tego co się nieoficjalnie dowiedziałem, one już po prostu tak mają. Ten luz jest dość spory i wyczuwalny. W samym ostrzeniu nie przeszkadza, ale skaczący obraz może denerwować. Automatyka nie ma z tym problemu na szczęście. W ostrzeniu ręcznym odbywa sie to na tyle wolno, że nie widać drgań.

2. Obsługa

     I tu już można wyczuć, że to jest obiektyw kitowy. Nie pracuje gorzej od obecnych, ale i nie lepiej. Pierścień zoomowania nie działa zbyt przyjemnie. Ma się wrażenie, jakby w ogóle nic tam w środku nie miało oleju. Trze element o element. Na dodatek, jakby mało było zgrzytów, zespół soczewek jest dość ciężki. I to na tyle ciężki, że czuć podczas zmiany ogniskowej, że poruszamy czymś co mało nie waży.  Gdy fotografujemy coś wysoko, lub nisko, tak, że musimy obiektyw trzymać pionowo to uczucie jeszcze sie zwiększa. Trzeba wówczas użyć trochę siły aby ustawić ogniskową. Na dodatek wszystko pracuje tak lekko, że w połączeniu z duża masą soczewek ogniskowa sama potrafi się zmienić. Nie jest to jakies uciążliwy i w odróżnieniu od cięższego FA 70-200 zdarza się to bardzo rzadko i zazwyczaj tylko wtedy jak sa jakieś wstrząsy.
     Pierścień ostrzenia działa jak w obecnych kitach. To obiektyw automatyczny i do tego jest przystosowany. Ostrzenie ręczne jest tylko opcjonalne. czasem się przydaje, ale raczej wówczas obiektyw nie jest w swoim żywiole. Pierścień ostrznia jest mały, znajduje się na samej krawędzi obudowy i (choć pracuje lekko) wymaga trochę wprawy. W dodatku kręci się cały przedni tubus, a więc może być spory problem z filtrami. Póki jesteśmy przy filtrach - tak gwint jest metalowy.
     Najlepszym elementem jest pierścień przysłony. Działa bardzo przyjemnie, z przyjemnym skokiem i oporem. W zakresie f3,5 - f11 mamy mozliwośc ustawienia przysłony co pół EV. Miedzy f11 a f22 co 1EV. W trybie A przysłoną sterujemy już z poziomu body. Jak wspomniałem to automat.
     Wspominałem o automatycznym zoom. Tak, jest. Problemem jest to, że nasz aparat musi posiadać funkcję obsługi powerzoom. Z tego co wiem z lustrzanek cyfrowych obsługuje to K-1 i niektóre aparaty APSC. A co nam daje PowerZoom? Ma kilka funkcji.
1) Utrzymanie wielkości obiektu - po ustawieniu zoomu na poruszający się obiekt aparat będzie utrzymywać jego wielkość, gdy ten będzie się zbliżać lub oddalać. Przydatna funkcja.
2) pamięć zoom - po wyłączeniu aparatu i ponownym włączeniu przywrócą nam się poprzednie ustawienia ogniskowych.
3) ustawienie na minimalną wiwlkość - po wyłączeniu aparatu ten ustawi wszystko tak, aby aparat z obiektywem zajmował jak najmniej miejsca. Czyli schowa wszystkie wystające elementy. W przypadku lustrzanki PZ-20 ustawiona jest i ogniskowa i ostrość do jak najbardziej kompaktowych rozmiarów. W przypadku body cyfrowych nie wiem jak to działa (K50 nie obsługuje tej funkcji i nie cofa ostrości).
4) parametr długości - aparat zna długość obiektywu. Dzięki temu może dostosować lampę błyskową tak, aby obiektyw nie dawał cienia.
Jak widać, mając PowerZoom sporo zyskujemy. Problemem jest jego użycie, bo mało które body cyfrowe to obsługuje. Moja K-50 nie, ale za to korzystam z tego czasem przy PZ-20. Czasem, bo niestety, ale ta funkcja pożera mnóstwo energii, a dostać baterie do PZ-20 nie jest łatwo.

3. Optyka

     Nie ma tragedii. Praca pod światło nieco gorsza niż w obecnych kitach. blików może specjalnie dużo nie ma, ale potrafi złapać flary i dramatycznie stracić kontrast, który i tak jest już niski. Nie jest to jakieś denerwujące i częste, ale warto o tym pamiętać fotografując pod światło. Szczególnie uciążliwe bywa to w studio, gdzie łatwo złapać niepożądany efekt od lamp błyskowych. Na szczęście jest to do opanowania.
     Poza tym same wow. Lepsze światło niż w obecnych kitach (f4,7 na długim końcu w porównaniu do obecnych 5,6). 8-listkowa przysłona (w porównaniu do 6-listkowych obecnych), Co ciekawe - nie otwiera się do końca, co znaczy tylko tyle, że nawet na pełnym otworze bokeh ma jej krztałt. Ciekawe rozwiązanie, ale przydatne. Nie do końca wiem, co pentax chciał tym osiągnąć. W sumie jest to pierwszy taki obiektyw, jaki widziałem, aby nawet na pełnej dziurze bokeh nie był idealnie okrągły.
     To co go wyróżnia jeszcze od obecnych konstrukcji to tryb Macro. Może nie jest to jakieś mega macro, raczej takie placebo, ale jest. dziwne, że w obecnych konstrukcjach zrezygnowali z tego.
     Także optycznie jest wręcz genialnie. Bez porównania do obecnych kitów. Niski kontrast, neutralne, ale nasycone kolorki, nietypowy bokeh...


4. Podsumowanie

     Gdy dostałem tą maszynę w swoje łapki nie musiałem się długo zastanawiać nad sprzedażą kitów, które dostałem wraz zakupem aparatu. FA jest dużo ciekawszą alternatywą. To zupełnie inny świat. w odróżnieniu od współczesnych obiektywów kitowych jest:
1) ostrzejszy
2) ładniejszy bokeh
3) szybszy
4) ma ładniejsze kolory
5) posiada tryb macro
6) ma lepsze światło
7) inny zakres ogniskowych
8) dodatkowe funkcje związane z powerzoom

Z minusów w porównaniu do kita:
1) inny zakres ogniskowych
2) dużo cięższy
3) kręcąca się przednia soczewka
4) skaczący obraz podczas ostrzenia.

Czy wróciłbym do kita, mając ten? NIGDY!!

Popularne posty z tego bloga

Mir 1b 37mm f2,8

Jupiter 37A

Porst Weitwinkel 35mm f2,8