Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2015

Przyłożył mi dzisiaj los pistolet do skroni

Obraz
Powitać po kilkuk dniach nieobecności Co by nie powiedzieć, to "czarny jak asfalt tydzień". Zaczęło się niebanalnie. Aktualizacja i... na tym koniec. Komputer multimedialny padł. Oczywiście, że nie chciało się tego robić. Następnego dnia uruchomienie systemu ze starego karnela, instalacja i automatyczna konfiguracja nowego i... wszystko wróciło do normy. Prawie, bo jeszcze tego samego dnia uruchomiłem swój sprzęt. Lenowo 2010X kupiony za kupę kasy rok temu. Oczywiście zero reakcji wyświetlacza. Podłączam do TV tam normalny obraz. Odłączam TV i oprócz mrugania diody dysku nie widać i nie słychać nic. Kurde blasz, matryca padła. I już wiedziałem co się święci. Niewiele się pomyliłem. Dzień później wykupne w pracy. Dostałem od przełożonego komputer w pracy. Całkiem fajny sprzęcik. porównywalny do tego z Łagiewnik. Podłączam, uruchamiam. Bingo, śmiga. Ładna niebieska plansza po czym kilka napisów DOS o możliwościach uruchomienia systemu. Potem wszystko zgasło i... już sie nie

C.D. być może N.

Obraz
No i powoli sobie życie do przodu płynie. Praca jak praca, robić trzeba. Przynajmniej się człowiek nie nudzi. Codziennie coś do zrobienia jest. I to kilka rzeczy. Jak w poprzedniej pracy w miarę spokój,tak tu ciągła bieganina. Ze skrajności w skrajność. :) Przytyłem. Piesa krew, przytyłem. Ostatnie dwa tygodnie nie ćwiczyłem w ogóle. Jadłem co w zasięgu wzroku i języka było. I dopiero dzisiaj nie dopinam się na tą dziurkę w pasku co zawsze. Znowu zacznę ćwiczyć. Nie mogę odpuścić. Mam upatrzony swój ideał ciała do którego zamierzam dążyć. Najgorsze jest jednak to że znowu trzeba sie za to zabrać, a ponoć "pierwszy raz jest najtrudniejszy". Ale nie mogę się poddać. Czuje wyrzuty sumienia z zaniedbania. Osłabłem, co też jest wynikiem ćwiczeń braku. Dobrze, że chociaż na rowerku trochę jeżdżę. To taki mały substytut ćwiczeń jest. Niestety to nie doprowadzi mnie do tego co bym chciał. I mimo iż rower kocham najbardziej to jednak bez innych treningów się nie obejdzie. Teraz tylk

Początek...

Obraz
  Minęło parę lat i o to stanęliśmy na rocznicy. Aż ciężko pomyśleć że 8 lat. Aż ciężko sobie wyobrazić, że wcześniej nic nie było. Życie zaczęło sie 8 lat temu. I jak to w życiu - raz słońce raz deszcz. Przynajmniej kolorowo. Taka miłość, w sam raz, akurat. No i ciągłe zmiany i zmiany. W poniedziałek do nowej pracy. Trochę strachu jest, ale i dobrze. Ludzie muszą się bać. Muszą, bo to część naszego życia. Bez strachu "ludzie zrobili by z miasta je...y małpi gaj". Więc bójmy się i panujmy nad strachem. Zmiany są dobre, mimo strachu przed nimi. Oby tylko sie ułożyło. Ten rok pokazuje, że to początek reszty naszego życia.

Patykiem na glebie rysowana gruba kreska. Nie wolno jej przekroczyć; JA TU MIESZKAM!!

Obraz
obudziłem się rano, jak co dzień. Na dworze upał - 11 stopni. Deszczyk kapie, wiatr drzewa przewraca. Kilka standardowych codziennych czynności i w końcu mozna zasiąść, włączyć muzykę i pogrążyć się w zadumie. Dziś na tło poszła płyta Kazika. 12 Groszy. :) Heh, nie słuchana ze 100lat i kupiona jako pierwsza płyta w jaką kiedykolwiek miałem. Zacząłem napawać się tym dniem. " 12 Groszy " pozwoliło się trochę oderwać od rzeczywistości. Powspominałem trochę stare dobre czasy kiedy człowiek był młody i głupi. jego jedynym zmartwieniem było jak wyrwać się z lekcji i co zrobić aby nauczycielka nie zapytała o nieodrobioną pracę domową. " Mój Los " uświadomił mnie jednak, że tamte czasy tak na prawdę ukształtowały mnie takiego jakim jestem. W końcu człowiek to jedynie zbiór osobistych przeżyć swojego własnego osobistego losu. "nie ma kasy na kiełbasy", "mój los to moje zatracenie", "patykiem na glebie rysowana gruba kreska. Nie wolno jej przekr

Piramida brzydoty

Obraz
No i wyszło co nieco. Trochę zmian jak opisałem w poprzednim poście. Kinga zadowolona z nowej szkoły. Szybko się zaadoptowała i dzisiaj kolejny dzień do szkoły. To na razie pozytywny element zmian. Z drugiej strony mamy nowy oddział małżonki. Wczoraj pierwszy dzień i okazuje się że nie jest tak różowo. Żona nie jest zadowolona z nowej (bądź co bądź) pracy. Po cichu liczę jednak, że nie zrobi nic głupiego i nie zostaniemy na lodzie. Jednak jak się ma męczyć to też kicha. Mam jednak nadzieję, że zaadoptuje się na nowym oddziale i będzie dobrze. Może to tylko okres przejściowy jest taki stresujący dla niej? A może faktycznie jest tam tak nieciekawie jak mówi? Tego nie wiem. Staram się być po środku, ale jest to ciężkie nie znając tak na prawde pracy tam. Wierzę jednak, że małżonka sobie poradzi i przez jakiś czas chociaż spróbuje zauważyć pozytywy całej sytuacji, pozytywy pracy z nowymi osobami i zaadoptuje się. Trzymam za to mocno kciuki. Jeśli jednak nie, to przyjdzie czas na rozstan

Czas wielkich przemian.

Obraz
Czas wielkich przemian No i doszliśmy do momentu w którym to nastały same zmiany. Rok 2015 rozpoczął się niepozornie, ale już się zaczynało. Przedłużenie umowy na prace wystarczyło, aby zaczęła się seria zdarzeń. na listę zmian nie wystarczyłoby  tu miejsca. A wszystko zaczęło się od... piwka z kolegą. Rzucone hasło i... no właśnie - na start 4 miesiące starania się i w końcu dostaliśmy. Pierwsza zmiana to zmiana samochodu. Za grube pieniądze zakupione autko i kolejne grube pieniądze włożone, aby doprowadzić go do stanu używalności. Ale mamy. Jest nasze. Jest czerwone. A zaraz potem mieszkanie. Kupione i przeprowadzka. Zaliczone. To pociągnęło za sobą kolejne zdarzenia - Zmiana mebli na swoje. Wyprawa do ikei i wybrane. Zakupione, własną krwawią przywiezione i złożone. Pomoc przyjaciół i mieszkanko umeblowane. Teraz usiąść i sie rozkoszować. To jednak dopiero podchmurek kolejnych zmian. Przeprowadzka wiązała się oczywiście ze zmianą szkoły naszej pociechy (dzisiaj był jej pierwszy