Petanx FA 70-200 F4-5,6 PowerZoom
W zasadzie to nie mam zielonego pojęcia co można o nim napisać. To praktycznie dokładnie ten sam obiektyw co opisywany przeze mnie wcześniej Pentax FA 28-80. Identyczna mechanika, identyczna obudowa... Dodawany jako długi kit do tych samych aparatów. W sumie więc mógłbym skopiować poprzedni tekst. A różnice są nieznaczne.
Identycznie jak w poprzednim przypadku mamy do czynienia z urządzeniem bardzo ciężkim. To waży tyle, że czuć tą wagę nawet jak się dołoży do wypchanej już torby. Dlatego rzadko go noszę. Jest zwyczajnie za ciężki. A jeśli już biorę to jedynie w parze z Pentax FA 28-80 i nic więcej w torbie oprócz body nie mam. Dołożenie czegokolwiek sprawia, że plecy zaczynają cierpieć. Torby z resztą też mają problem z takim obciążeniem. Mimo wszystko jednak nie zamieniłbym go na współczesnego kita 50-200.
Napisy są nie do zdarcia. Pokryte są ochronnym lakierem i chyba jedynie papier ścierny jest w stanie je ruszyć. A tak,mimo iż noszę go bez pokrowca i zazwyczaj obija się w torbie o inne sprzęty nie ma na obudowie żadnej rysy, czy uszkodzenia.
Najsłabszym elementem są chyba szybki, a konkretnie ta na wartości ogniskowej. Zwyczajnie odpada i trzeba uważać, aby nie zgubić, lub nie zniszczyć w torbie. Dwa razy musiałem już ją przyklejać, bo odpadała. Tu pentax poleciał po bandzie. Szybka po odklejeniu się prostuje, mimo iż na samym obiektywie jest lekko zakrzywiona. I prawdopodobnie odpada dlatego, że pręży przez cały czas, aż w końcu klej puszcza. I tak jest lepiej, bo po tylu latach odkształciła się już trochę, ale w czasach nowości prawdopodobnie była tragedia. A ponieważ to sprzęt używany (na nowy nie ma szans) nigdy nie wiadomo już kilkukrotnie usterka nie była naprawiana.
To obiektyw PowerZoom, więc ma pewne funkcje (całkiem przyjemne), które działają z niektórymi lustrzankami cyfrowymi:
) Utrzymanie wielkości obiektu - po ustawieniu zoomu na poruszający się obiekt aparat będzie utrzymywać jego wielkość, gdy ten będzie się zbliżać lub oddalać. Przydatna funkcja.
2) pamięć zoom - po wyłączeniu aparatu i ponownym włączeniu przywrócą nam się poprzednie ustawienia ogniskowych.
3) ustawienie na minimalną wiwlkość - po wyłączeniu aparatu ten ustawi wszystko tak, aby aparat z obiektywem zajmował jak najmniej miejsca. Czyli schowa wszystkie wystające elementy. W przypadku lustrzanki PZ-20 ustawiona jest i ogniskowa i ostrość do jak najbardziej kompaktowych rozmiarów. W przypadku body cyfrowych nie wiem jak to działa (K50 nie obsługuje tej funkcji i nie cofa ostrości).
4) parametr długości - aparat zna długość obiektywu. Dzięki temu może dostosować lampę błyskową tak, aby obiektyw nie dawał cienia.
Reszta to już efekt wow. Niski kontrast, genialne kolorki, świetny bokeh, genialna ostrość. 9-listkowa, dość nieregularna przysłona praktycznie w całym zakresie robi dobrą robotę. Bokeh jest niesamowity. Nieregularny, trochę poszarpany... czyli taki generalnie znienawidzony przez ogół. Mi się jednak bardzo podoba. Jest inny, wręcz niemożliwy do osiągnięcia przy obecnie produkowanej optyce. Czego chcieć więcej.
W dodatku obiekty ma tą zaletę której jeszcze nigdy nie spotkałem - na długim końcu oprócz samego bokeh, tło się różni szczególnie. Przy otwartej przysłonie, (lub domkniętej max o 1EV) uzyskujemy jeszcze mniej kontrastowy i lekko zdesaturowany efekt tła. Gdy główny obiekty jest ostry, kolorowy i z lekko obniżonym kontrastem, tło zdecydowanie się od niego wyróżnia. Mamy więc separację nie tylko ostrością, ale również kolorystycznie i tonalnie. Na szczęście ten efekt jest widoczny również na brzegach kadru. Niby nas to zobliguje do kadrów centralnych, ale przy takim obrazowaniu niewiele tracimy. Ten efekt zanika przy mocniejszym domknięciu przysłony o dalej niż 1EV oraz stopniowo od 200 do 150mm. Potem już generalnie go nie widać. Nie spotkałem się z czymś takim nigdy wcześniej ani później. Zazwyczaj cały kadr jest równie dobrze nasycony i skontrastowany. Bywają obiektywy, które dają efekt lekkiego obniżenia kontrastu tła, ale jest to raczej spowodowane przejrzystością powietrza i raczej niezauważalne. W tym jest to wręcz namacalne. Hm... muszę poszukać jakiegoś pentaxa o ogniskowej około 200mm z tamtego okresu. Nie spotkałem, ale to nie znaczy, że takich nie ma. Prądu też nie widziałem, ale palca do gniazdka bym nie wsadził.
1. Budowa
Podobnie jak w przypadku poprzedniego obiektywu to ciężki kawałek metalu, ze szkłem opakowany w porządnej jakości plastik. Nie robi wrażenia, jak helios, że można nim zabijać ludzi, ale podejrzewam, że po walnięciu tym kogoś w głowę większe straty byłyby na walniętym niż na narzędziu. Rzucać psu jednak bym się bał. I to nie dlatego, że przypadkowe trafienie w psa może być dla niego śmiertelne, ale aż tak dobrego wrażenia nie robi.Identycznie jak w poprzednim przypadku mamy do czynienia z urządzeniem bardzo ciężkim. To waży tyle, że czuć tą wagę nawet jak się dołoży do wypchanej już torby. Dlatego rzadko go noszę. Jest zwyczajnie za ciężki. A jeśli już biorę to jedynie w parze z Pentax FA 28-80 i nic więcej w torbie oprócz body nie mam. Dołożenie czegokolwiek sprawia, że plecy zaczynają cierpieć. Torby z resztą też mają problem z takim obciążeniem. Mimo wszystko jednak nie zamieniłbym go na współczesnego kita 50-200.
Napisy są nie do zdarcia. Pokryte są ochronnym lakierem i chyba jedynie papier ścierny jest w stanie je ruszyć. A tak,mimo iż noszę go bez pokrowca i zazwyczaj obija się w torbie o inne sprzęty nie ma na obudowie żadnej rysy, czy uszkodzenia.
Najsłabszym elementem są chyba szybki, a konkretnie ta na wartości ogniskowej. Zwyczajnie odpada i trzeba uważać, aby nie zgubić, lub nie zniszczyć w torbie. Dwa razy musiałem już ją przyklejać, bo odpadała. Tu pentax poleciał po bandzie. Szybka po odklejeniu się prostuje, mimo iż na samym obiektywie jest lekko zakrzywiona. I prawdopodobnie odpada dlatego, że pręży przez cały czas, aż w końcu klej puszcza. I tak jest lepiej, bo po tylu latach odkształciła się już trochę, ale w czasach nowości prawdopodobnie była tragedia. A ponieważ to sprzęt używany (na nowy nie ma szans) nigdy nie wiadomo już kilkukrotnie usterka nie była naprawiana.
2. Osługa
I tu identycznie jak w przypadku Pentax FA 28-80. Wszystko pracuje identycznie. Pierścień przysłony to bajka. Cała reszta juz pozostawia trochę do życzenia. A szczególnie zoom. Przez masę pierścień zoom kręci się dosyć opornie. A gdy celujemy w górę lub w dół to zmiana ogniskowych to prawie walka o przetrwanie. Trzeba na prawdę użyć sporo siły, a przy tym szybko traci się precyzję. W dodatku masa sprawia, że puszczenie pierścienia powoduje zmianę ogniskowej.To obiektyw PowerZoom, więc ma pewne funkcje (całkiem przyjemne), które działają z niektórymi lustrzankami cyfrowymi:
) Utrzymanie wielkości obiektu - po ustawieniu zoomu na poruszający się obiekt aparat będzie utrzymywać jego wielkość, gdy ten będzie się zbliżać lub oddalać. Przydatna funkcja.
2) pamięć zoom - po wyłączeniu aparatu i ponownym włączeniu przywrócą nam się poprzednie ustawienia ogniskowych.
3) ustawienie na minimalną wiwlkość - po wyłączeniu aparatu ten ustawi wszystko tak, aby aparat z obiektywem zajmował jak najmniej miejsca. Czyli schowa wszystkie wystające elementy. W przypadku lustrzanki PZ-20 ustawiona jest i ogniskowa i ostrość do jak najbardziej kompaktowych rozmiarów. W przypadku body cyfrowych nie wiem jak to działa (K50 nie obsługuje tej funkcji i nie cofa ostrości).
4) parametr długości - aparat zna długość obiektywu. Dzięki temu może dostosować lampę błyskową tak, aby obiektyw nie dawał cienia.
3. Optyka
Co tu dużo pisać - rewelacja jak w przypadku krótszego kita. Praca pod światło nieco gorsza niż w obecnych kitach. blików może specjalnie dużo nie ma, ale potrafi złapać flary i dramatycznie stracić kontrast, który i tak jest już niski. Nie jest to jakieś denerwujące i częste, ale warto o tym pamiętać fotografując pod światło. Szczególnie uciążliwe bywa to w studio, gdzie łatwo złapać niepożądany efekt od lamp błyskowych. Na szczęście jest to do opanowania.Reszta to już efekt wow. Niski kontrast, genialne kolorki, świetny bokeh, genialna ostrość. 9-listkowa, dość nieregularna przysłona praktycznie w całym zakresie robi dobrą robotę. Bokeh jest niesamowity. Nieregularny, trochę poszarpany... czyli taki generalnie znienawidzony przez ogół. Mi się jednak bardzo podoba. Jest inny, wręcz niemożliwy do osiągnięcia przy obecnie produkowanej optyce. Czego chcieć więcej.
W dodatku obiekty ma tą zaletę której jeszcze nigdy nie spotkałem - na długim końcu oprócz samego bokeh, tło się różni szczególnie. Przy otwartej przysłonie, (lub domkniętej max o 1EV) uzyskujemy jeszcze mniej kontrastowy i lekko zdesaturowany efekt tła. Gdy główny obiekty jest ostry, kolorowy i z lekko obniżonym kontrastem, tło zdecydowanie się od niego wyróżnia. Mamy więc separację nie tylko ostrością, ale również kolorystycznie i tonalnie. Na szczęście ten efekt jest widoczny również na brzegach kadru. Niby nas to zobliguje do kadrów centralnych, ale przy takim obrazowaniu niewiele tracimy. Ten efekt zanika przy mocniejszym domknięciu przysłony o dalej niż 1EV oraz stopniowo od 200 do 150mm. Potem już generalnie go nie widać. Nie spotkałem się z czymś takim nigdy wcześniej ani później. Zazwyczaj cały kadr jest równie dobrze nasycony i skontrastowany. Bywają obiektywy, które dają efekt lekkiego obniżenia kontrastu tła, ale jest to raczej spowodowane przejrzystością powietrza i raczej niezauważalne. W tym jest to wręcz namacalne. Hm... muszę poszukać jakiegoś pentaxa o ogniskowej około 200mm z tamtego okresu. Nie spotkałem, ale to nie znaczy, że takich nie ma. Prądu też nie widziałem, ale palca do gniazdka bym nie wsadził.