Czego najczęściej używam...

Słowem wstępu


Chciałbym wam pokazać czego używam najczęściej i bez czego w zasadzie nie byłoby moich zdjęć. To podstawowe rzeczy, które towarzyszą mi przy każdych niemal zdjęciach. Sprzęt może się nieco różnić i czasem niektórych rzeczy nie mam, ale są to jednostkowe przypadki. Przedstawiony obiektyw nie zawsze się sprawdza do zdjęć które chce zrobić, a lustrzanka nie zawsze jest dobrym pomysłem, aby nosić ją ze sobą. Rzeczy, które jednak poniżej przedstawię używam w zasadzie ciągle i nimi wykonuję najwięcej swoich zdjęć.
A więc od początku. Najważniejszy oczywiście jest


Aparat

 

Oczywiście w moim przypadku nie obędzie się bez dwóch -
1) Pentax K50
2) Fuji X30

          Pentaxa używam dosłownie do każdej możliwej sesji. Towarzyszy mi od sesji poważnych zarówno tych na zlecenie, jak i tych, które wykonuję dla siebie. Jest wyposażony w matrycę APSC, wizjer kryjący 100% kadru (co pozwala precyzyjniej kadrować), jasny wizjer (a na pewno jaśniejszy od konkurencji w podobnych pieniądzach), zasilanie na baterię AA (przydaje się, oj przydaje) oraz pełną współpracę z każdym podłączonym obiektywem (zachowując przy tym stabilizację obrazu, pomiar światła czy potwierdzenie ostrości). Nie znam innego systemu, który by mi to oferował. No, może sony, ale jako zagorzały przeciwnik tej marki odczuwający niechęć do wszystkiego co ma w nazwie "Sony" wolę Pentaxa. Aparat jest mało-szumiący o jakości zdjęć nie do podrobienia. Na niemalże 99% jestem w stanie stwierdzić, że następny mój aparat to też będzie Pentax. Tylko tym razem coś z nieco wyższej półki, jak K-3 czy nawet K-7. Niestety, ale Pentax uzależnia. Tym bardziej, że rozwiązania zastosowane w tej marce są unikalne.
          Drugim sprzętem, który mnie nie opuszcza jest Fuji X30. To aparat, który służy mi na codzień. Pomijając fakt jego genialnego wykonania i wyglądu posiada takie atuty jak: zoom, wizjer, jasny obiektyw oraz odchylany wyświetlacz. Zresztą dlatego nie wybrałem modeli nieco wyższych, jak X100. Nie jestem przekonany, czy stałoogniskowe obiektywy to dobre rozwiązanie do używania codziennie. Pokuszę się sawet o stwierdzenie, że taka maszyna byłaby dla mnie bezużyteczna w większości przypadków. Jako że nie istnieje coś takiego jak "zoom nożny" stałoogoniskowe obiektywy tracą bardzo dużo w funkcjonalności. O ile w lustrzance takie rozwiązanie jest ok, bo zawsze można obiektyw zmienić o coś z inną ogniskową, o tyle w kompakcie obiektywu nie ma szansy zmienić. ograniczenie się do jednej jedynej ogniskowej może potrafi czegoś ludzi nauczyć i jest to dość ciekawy eksperyment, o tyle do robienia po prostu zdjęć byłby dla mnie męczarnią. Właśnie dlatego zrezygnowałem z większej matrycy (w x70 czy x100) na rzecz zoomu. To jest bardziej przydatne.
          Drugą rzeczą która w jakiś sposób przegoniła konkurencję to by wizjer. Ja nie wiem co producenci tak uparcie ich nie montują w kompaktach i mniejszych aparatach. Fuji jest małe i zgrabne, a jednak producent zmieścił na nim całkiem przydatny i używalny wizjer. To małe głupstewko jest jednak nieodzownym elementem podczas robienia zdjęć. W zasadzie mogę nii mieć wyświetlacza, ale wizjer musi być. Owszem, wyświetlacz też jest mega wżnym elementem w aparacie jednak jakbym miał wybierać postawiłbym na wizjer. Kadrowanie przy pomocy wyświetlacza jest dla mnie jakieś takie niewygodne, takie nijakie, takie bezduszne. To tylko moje subiektywne odczucie, co nie zmienia jednak faktu przydatności wizjera.
          Jeśłi mamy już body (w moim przypadku pentaxa) to jednak przydałoby się coś jeszcze. Samo body jest bezużyteczne bez czegoś co się nazywa


Obiektyw

 Oczywiście nie będę tu mówił o obiektywie w Fuji, bo ten jest niewymienny i nie ma najmniejszego znaczenia czy jest dla mnie idealny, czy nie. Po prostu on musi być i nie mogę z tym nic zrobić. W Pentax jednak mogę obiektyw sobie wybrać i po wielu poszukiwaniach i przetestowaniu kilkudziesięciu "przesyłaczy obrazu" najczęściej zagościł u mnie jeden: Soligor 35-70 f2,5-3,5. No po prostu ja nie wiem kto to wymyślił, ale wykonał kawał dobrej roboty Obiektyw jest po prostu mega! Oczywiście to maszyna w pełni ręczna, ale mało który inny obiektyw z mojej kolekcji może się z nim równać. Korzystam z niego na codzień i zdecydowana większość mojej wyobraźni jest wizualizowana właśnie nim. Używam go do zdjęć macro, detali, produktowych, portretowych, ulicznych... dosłownie do każdych. Nie jest może jakiś super ostry, nie ma ekstra powłok, obraz odbiega sporo od obecnych standardów, ale kurcze - kogo to obchodzi?? To jak ten sprzęt rysuje jest nie do podrobenia, świetnie pasuje pod mój gust, genialnie sprawdza się do niemal każdego rodzaju fotografii (oprócz może makroskopowej). W dodatku samu to jak pracuje, jak się go używa, jaki jest w dotyku... po prostu czysta przyjemność. potrafi wyrwać serce, usmażyć je i zjeść. Potrafi wyrwać nerwy zagrać na nim wszystkie symfonie Bacha i Beethovena i oddać je kompletnie rozstrojone. Ale przy tym jest też cywilizowany, bardzo opanowany i niezwykle spokojny oraz wdzięczny. To taka limuzyna, które otacza cię komfortem, przytulnością i spokojem, ale bez odpowiedniego podejścia do niego, spokoju i umiejętności "rozmowy" z maszyną będzie w stanie okaleczyć kierowcę bardzo boleśnie. Soligor wymaga ciągłej kontroli, ciągłego opanowania i ciągłego skupienia. Nie zrobimy nim zdjęcia będąc rozkojarzonym, potrzebując szybkiej reakcji, czy będąc zdenerwowanym. On uczy i wymaga spokoju. A w zamian odwdzięcza się po wielokroć.
To jeszcze nie wszystko. Mamy obiektyw, aparat to przydałoby się jeszcze coś, co da nam trochę światła. Kolejnym niezastąpionym elementem w moim codziennym foto-życiu jest


Lampa błyskowa

Osobiście używam dwóch, które niemalże towarzyszą mi zawsze. Są to dwie lampy Yongnuo 560 II wraz z wyzwalaczem radiowym Yongnuo 560 TX. To po prostu zestaw niezastąpiony. w swojej "pracy" używany ciągle. Korzystam z nich w studio, w plenerze, w domu, w samochodzie... ciągle. Jeśli mam używać światła to tylko błyskowego i tylko manualnego. Jakoś nie wychodzi mi praca z lampą automatyczną. Średnio te zdjęcia wychodzą i średnio mi się podobają. Owszem, do takich zdjęć rodzinnych jak najbardziej ok. Ale tylko do tego. W każdych innych warunkach korzystam z lamp manualnych.
          A dlaczego światło błyskowe, a nie stałe? Ciężko mi powiedzieć. Po prostu bardziej mi takie odpowiada. Jakoś mam lepszą kontrolę nad nim, potrafię przewidzieć jak mniej/więcej obiekt będzie wyglądał w takim setupie. Światło ciągłe mnie trochę myli. Co innego widzę, co innego wychodzi na zdjęciu. W dodatku światło błyskowe jest mocniejsze i nie wymaga podciągania parametrów w aparacie. Oczywiście to moje przyzwyczajenie. Sporo znajomych używa światła ciągłego, które do mnie jakoś nie przemawia. Oczywiście poza tym zastanym...
          A dlaczego Yongnuo? A no ze względu na cenę. Podobne jakościowo lampy systemowe kosztują 5-krotnie więcej niż yongnuo. Owszem są inni niezależni producenci, ale Yongnuo jest najtańsze, a jakościowo nie jest gorsze. Nawet jeśli by było trochę gorsze, to w cenie jednej systemowej mam kilka yongnuo.  Kalkulacja jest więc prosta. Jeśli ktoś ciekawy tych lamp odsyłam do internetu. Opowieści o tych lampach jest więcej niż memów z nosaczem.
Z rzeczy większych to wszystko. Pozostały do omówienia jeszcze

Pozostałe akcesoria

No tego to trochę jest. Ale jest to niezbędnik. Pokrótce omówię te najczęściej używane.
          Przede wszystkim są to zapasowe baterię. Przy sobie mam zawsze 6 kompletów, czyli zapas do wszystkiego - do aparatu, dwóch lamp błyskowych oraz wyzwalacza.  Korzystam z białych eneloop. Lepszych nie znam. Z niektórych korzystam już kilka lat i nie zawiodły do tej pory.
          Kolejnym niezbędnikiem jest dodatkowa karta pamięci. Oczywiście w specjalnym sztywnym etui kupionym na Aliexpres za jakieś grosze.
          Chusteczka do wycierania obiektywów. Przydaje się, co by nie powiedzieć. Podczas używania soczewki potrafią się zapaprać i wtedy do akcji kracza specjalna ściereczka.
          Modyfikatory światła - w zasadzie są to dyfuzory na lampę błyskową oraz filtry kolorowe. Wszystko kupione na aliexpres, ale sprawdza się doskonale. Filtrów jest dużo, montuje się je na gumkę do lampy i dają możliwość nie tylko wyrównania balansu bieli ze światłem zastanym, ale przede wszystkim kreatywne wykorzystanie kolorowego światła. Efekty czasem potrafią zaskoczyć.
          Czytnik kart pamięci - nie wyobrażam sobie iść gdzieś bez niego. O ile na samych sesjach się raczej nie przydaje, i tyle do podłączenia do dowolnego komputera już tak. Kupiony w znanej sieci sklepów daje bardzo szybkie przesyły, niestety kosztem jakości. Obudowa się wygina, trzeszczy, skrzypi i mam wrażenie, że rozpadnie się zaraz. Mimo iż mam go od około 2-ch lat nadal działa sprawnie i nadal się nie rozsypał. Wrażenie delikatności jest więc tylko wrażeniem. I dobrze. Działa to to pod każdym systemem i ma bardzo szybki przesył danych. Czego potrzeba więcej...
          Dodatkowy dekielek tylni na obiektyw. Czasem to się zgubi, więc warto mieć zapasowy. Przednich nie noszę, bo to bez sensu. Musiałbym ich mieć kilka...


          Jak pewnie większość zauwżyła nie używam oczywistości - czyli np filtrów ani polaryzacyjnych ani ND. Dlaczego? Nie wiem. Po prostu odzwyczaiłem się od ich używania, mimo iż w wielu sytuacjach by się przydały. Jednak musiałbym zmienić filtry (bo mimo iż nie używam to mam) na największy dostępny na rynku (nawet jeśli nie mam tak dużego obiektywu, to jednak nie wiadomo czy kiedyś nie będę mieć i po co byłoby dokupować kolejny filtr), co wiąże się ze sporymi kosztami za taki w miarę ogarnięty, a poza tym musiałbym nosić ze sobą jakieś przejściówki, reduktory i inne pierdoły z których pewnie korzystałbym raz od wielkiego dzwonu, bo by mi się zwyczajnie nie chciało tego wyciągać. po prostu zbędny balans.
          Drugą oczywistością jest statyw. Serio! Nie używam, praktycznie wcale. Chociaż mam i to całkiem niezły, to wyjmuję go z szuflady raz na kilka miesięcy. Nie chce mi sie go po prostu nosić. No nie chce mi się. Duże to to i nawet jeśli lekki to obciąża, poza tym za długo by trwało jego rozstawianie i zwijanie. Kiedyś nosiłem taki mały, biurkowy, ale odkąd się popsuł nie kupiłem kolejnego i jakoś nie czuję potrzeby tego robić. Worka ziemniaków, kaszy czy innych kuchennych wynalazków też nie mam. Po prostu jak potrzebuję dłuższego czasu naświetlania to zwyczajnie opieram aparat o coś, albo na czymś stawiam. W mieście nie ma z tym problemu - statywy mamy co kilka kroków - jedne to znaki informujące kierowców jak mają jechać, a inne to elementy strukturalne maszyn do mieszkania. Po prostu o wszystko da się ustabilizować aparat i to niemalże jesteśmy w stanie wyciągnąć ostry obraz nawet do 5s. Nie raz korzystam z takiego rozwiązania i jest to dużo wygodniejsze niż noszenie ze sobą statywów, a w dodatku nasze plecy się cieszą. Jedyne statywy które używam nieco częściej niż rzadko to statywy do lamp, ale to też tylko w ściśle określonych warunkach.
          To jednak nie wszystko. Nie będziemy tego całego tałatajstwa nosić w rękach. Z pomocą przychodzą nam

Torba lub plecak

          No to oczywiście podsatwa. Wygodna torba mieszcząca to co nam potrzeba jest naszym najlepszym przyjacielem. Torby są małe, nie wygodne i pojemne. Ale nie zabiorą nam więcej niż 3-ch obiektywów i dwóch lamp błyskowych i to jeszcze w rozmiarach od małych do średnich. Nie schowamy do nich naszego statywu, a w dodatku noszenie w ręku jest niefajne, a na ramieniu ciężkiego zestawu też nie należy do przyjemności. Oczywiście torba jest mała (tak, nawet te mega duże są małe) i nie zabiera za dużo miejsca ani w mieszkaniu, ani w naszym wypasiony Tico, ani na stole u cioci na imieninach.
          Nieco większym i bardziej poiemnym sprzęto-noszem jest plecak. Ma on wiele zalet - jest dużo bardziej pojemny niż torba, nie obciąża tak mocno naszych strudzonych pleców a także nierzadko posiada możliwość przenoszenia np statywu, a więc odpada dam noszenie go w rękach, albo w osobnym pokrowcu. Bez problemu zmieścimy w nim aparat, dwie lampy, 5 obiektywów, statyw i kilka akcesoriów. I jeszcze zostanie miejsce na bidon i kanapkę. Żadna torba na ramię tego nie potrafi. Plecak ma jednak też swoje wady - jest niewygodny... no jest i nic na to nie poradzę. Nawet te z systemem "weź i wyjmij", co to jedną ręką możesz wyciągnąć aparat, nie są zbyt wygodne. Każde zrobienie zdjęcia wiąże się z zatrzymaniem, ściągnięciem plecaka z pleców, otwarcie go i wyciągnięcie tego co nam potrzeba. Niby niektóre mają tam jakieś mega zaawansowane systemy bocznej klapki, albo super nowoczesne i innowacyjne rozwiązanie jakim jest szybkie przesunięcie plecaka na nasz przód. Ale - do jasnej anielki - i tak torba pod tym względem jest szybsza i wygodniejsza. Nie posiada żadnych systemów, a aparat mamy w ręku w kilka sekund i to bez zatrzymywania. Nic nie trzeba przesuwać, nigdzie szukać i nigdzie sięgać gdzieś do tyłu. Niestety, taki urok plecaka.  Poza tym niektóre plecaki są jednak dość duże i takie bardziej pojemne będzie ciężej ukryć przed żoną lub dziećmi, zajmą połowę bagażnika w każdym polonezie i raczej głupio będzie wyglądać jak postawimy to coś na stole na przyjęciu u pijaka spod piątki. Mimo wszystko jednak pakownością, ochroną sprzętu i dbaniem o nasze zdrowie wygrywa z torbą.
          Jeśli więc nasze zbiory nie zawierają więcej niż dwóch kitowych obiektywów, chińskiej lampki z Aliexpres oraz dwóch kompletów baterii spokojnie możesz cały swój życiowy dobytek nosić w torbie. Będzie to zdecydowanie lepsze rozwiązanie.
          Jeśli jednak z jakiś powodów lata wydawania na nowe obiektywy i kolejne lampy oraz inwestycja w statyw spowodowała, że ledwo mieścimy się w naszym wynajętym M4 to bez plecaka ani rusz. No i jeśli Twoje plecy przypominają sznurówkę w kieszeni, to raczej też bez plecaka sie nie obejdzie.

Popularne posty z tego bloga

Mir 1b 37mm f2,8

Jupiter 37A

Porst Weitwinkel 35mm f2,8