Byłe tu i byłe tam




    Pamiętam jak jeszcze te kilka lat temu wyprowadzkę z Łasku do Łodzi. To była swego rodzaju trauma. Nieprzyjemna sytuacja, którą dość długo odchorowywałem. Ale zaadoptowałem się do nowej sytuacji. Na początku mieszkaliśmy w wynajętym mieszkaniu, tylko po to, aby po około roku podczas spożywania drugiego piwka z kolegą, kupić od niego mieszkanie. To był przełom. W końcu własne. Można sobie robić z nim co się chce. Zostało bieganie i załatwianie kredytów i wszystkich pierdół z tym związanych. Po około 3-ch miesiącach spędziłem tam pierwszą noc. Pamiętam ją jakby to było wczoraj. Dziwne uczucie. Nowe odgłosy, nowe światła wpadające przez okno, wyposażenie mieszkania to jeden materac i kilka szafek w kuchni. A potem przeprowadzka. Oj to też była niezła rzeźnia. Wnoszenie mebelków, zakupowy szał... Ale udało się - wprowadziliśmy się i zmieściliśmy się. 37m2... A potem już z górki:
    Zapisanie córki do szkoły i problemy wychowawcze. Narodziny drugiego dziecka, zmiana pracy, raz, potem drugi, zapoznanie kilku osób z najbliższych sąsiadów. I potem już do przodu. Ah przeżyło się na prawdę kilka fantastycznych chwil. Taka swoista cicha przystań, miejsce wypoczynku, mały i ciasny kont, gdzie można było schować się przed całym światem. No i oczywiście nowy członek rodziny... te narodziny też były czymś niesamowitym, kiedy o 3:00 rano żona budziła mnie, że zaczyna rodzić. Oczywiście bieg do samochodu na parking, wycieczka do szpitala... :) Dostosowanie w końcu mieszkania do maluszka i 2,5 roku w czwórkę w dwóch pokoikach. W sumie to jest swojego rodzaju magia mieszkań. Wygoda może na poziomie 20% ale spokojnie się dało.
    No niestety, czasem los prowadzi tak, że 5 lat później trzeba było mieszkanie sprzedać. Kilka na prawdę ciężkich rozmów, kilka na prawdę ciężkich przeżyć, bójka z myślami, bójka z sobą... W końcu decyzja zapadła - wracamy do Łasku, a z mieszkaniem będziemy się żegnać.
    Czy to dobra decyzja? Chyba za wcześnie by o tym mówić. Ze swojej strony mogę powiedzieć tylko tyle - bardzo ciężko wracało się do mieszkania aby wszystko pozabierać. Co przeżyłem to moje. Ciężkie to było. Ale się udało. 
    Teraz już się przyzwyczaiłem, przeprogramowałem umysł i choć jeszcze tęsknię troszkę za naszym i tylko naszym mieszkankiem, to jednak wolę obecną naszą lokalizację. Tym bardziej, że swoje marzenia i pragnienia przeniosłem na Łask. Jak pisałem chociaż w poprzednim poście o swoim studio. Do niedawna zastanawiałem się gdzie można by sobie takie coś urządzić, aby nie pożarło to wszystkich pieniędzy które mamy. Teraz mam gdzie to sobie zrobić. A to bardzo podtrzymuje mnie w przekonaniu, że chcę być w Łasku. :)

ps. A może uda się powrócić do porzuconego w połowie realizacji własnego biznesu? Czas pokaże. Na razie jest trochę za wcześnie aby o tym myśleć, ale w przyszłości... może, może...

Popularne posty z tego bloga

Mir 1b 37mm f2,8

Jupiter 37A

Porst Weitwinkel 35mm f2,8