Pozapominane

 


          Ponoć są rzeczy, których się nie zapomina. Tak jest z jazdą na rowerze, czytaniem, czy używaniem widelca. Są też rzeczy całkowicie automatyczne, niezależne od nas - np oddychanie, drapanie się po tyłku, czy ucieczka przed czterema łysymi z kijami bejsbolowymi. Nie ze wszystkim jednak tak jest. Są rzeczy, które nieużywane się po prostu... zapomina. Poza językiem obcym i robieniem dobrej kawy jest to chociażby pasja. I niezależnie jaka ona jest - naturalna, czy wyuczona - nieużywana zostanie zapomniana. Gdy wrócimy do niej po dwóch, trzech czy dziesięciu latach będziemy praktycznie nowicjuszami, niezależnie jak bardzo zaawansowani byliśmy wcześniej. 
          U mnie tak się stało właśnie z moimi pasjami. Gdy po 3-ch latach wróciłem do fotografii okazało się, że niewiele pamiętam. Oglądam swoje stare zdjęcia i zamiast w naturalny sposób po prostu je odtworzyć, obecnie muszę praktycznie od początku kombinować. A i tak efekt końcowy jest diametralnie różny od zamierzonego. A że nie pamiętam, jak robiłem 5 lat temu takie zdjęcie.... cóż, bez poradników i innych youtubów pewnych rzeczy po prostu nie potrafię.... nie potrafię, choć kiedyś przychodziło mi to zupełnie naturalnie. Po prostu brałem aparat i robiłem zdjęcie. A obecnie mam spory regres z gościa dość mocno zaawansowanego w tym co robię, do takiego, co to kupił sobie lustrzankę i "tera jest wielkim fotografem". No, może nie aż tak bardzo, bo ogarniam pewne podstawy, ale na tym koniec. 
          Postprodukcja u mnie też leży. I to chyba najbardziej. Te wszystkie sztuczki i umiejętności nabyte drogą doświadczenia, gdzieś po prostu w niepamięci zostały. I to poczynając od znajomości funkcji, przez ich położenie, aż po próbę osiągnięcia tego, co chciałbym w efekcie finalnym zobaczyć. Jak sobie poaptrzę na fotki, które z mozołem przerabiałem i ile się nakombinowałem, aby pokazać to co chciałem... A dzisiaj? Zaczynam praktycznie od zera. No, może poza wyborem programu do obróbki zdjęć, bo te, choć ponownie do opanowania, są mi najbliższe i nie zamierzam ich zmieniać. I choć obrobiłem po przerwie zaledwie kilka zdjęć, to widok tego interface, znajomość możliwości takiego oprogramowania sprawia, że nie ma siły, która przekonałaby mnie do photoshopa czy innego lightroom. No nie. Mam już swoje oprogramowanie, które jest najbliższe mi i mojemu sercu (a w zasadzie aparatowi). I nikt nie przekona mnie, że photoshop jest lepszy. Tak, pracowałem dość długo i z przymusu na photoshop. I nie przemawia do mnie. Jest dla mnie kompletnie nieintuicyjny. Fakt, ma kilka przydatnych funkcji ułatwiających pracę, ale Gimp też ma. Oj pamiętam, jak dziś jak musiałem cos zrobić w Photoshop po prostu odpalałem Gimp, robiłem co miałem robić i zapisywałem w formacie Photoshop. :) 
         Tak było. Dzisiaj niewiele się zmienia. Jak miałbym coś zrobić, jakiś projekt, czy cokolwiek, po prostu biorę to co mam, co lubię i czego używam i to robię. I jedne co to mam trochę żalu, że chcąc nauczyć się postprodukcji, muszę uczyć się na Lightroom czy Photoshop. :) No, ale nie od dzisiaj tak jest. Chcąc się nauczyć pakietu office, uczę się MsO, a chcąc znać obsługę komputera uczę się Windowsa. Analogicznie chcąc się nauczyć postprodukcji uczę się pakietu Adobe. Aż dziw bierze, że chcąc się nauczyć fotografii nie uczę się Canona. Dziwne jest w ogóle to, że ludzie w jakiś dziwny sposób uważają wyższość jednego oprogramowania nad drugim. A jeszcze większy dziw bierze, że większość za jedyny słuszny uważa ten produkt, a nie inny. Tak, ja wiem - bo kolega ma... a potem kolega kolegi i kolejne kolegi kolegi kolegi. I tak to dalej idzie. Minęło 2tyś lat a ludzie nadal nie potrafią mieć własnego zdania w niemal żadnej kwestii. Lepiej jest wziąć to co kolega poleca, czy - o zgrozo - łebki na forach internetowych. 
         Wracając do tematu - to nie jest tak, że tylko fotografia jest jakby lekko w miejscu w mózgu zapomnianym przez wszystkich. O nie nie. Widzę to nawet na przykładzie muzyki. Nie każdy wie, że umiem, a w zasadzie umiałem grać i wychodziło mi to nawet nawet... Potrafiłem stworzyć swoje wariacje różnych piosenek, zaprogramować keyboard tak, aby wykonywał to na co mam  ochotę.... dzisiaj nie potrafię wyciszyć podkładu w stosunku do melodii głównej. Urządzenia uczę się od zera. Czasem muszę nawet do instrukcji zajrzeć, jak się robiło to co kilkanaście lat temu robiłem codziennie. Pozapominałem akordy, pozapominałem melodie utworów, pozapominałem praktycznie wszystko. Pamiętam i znam nuty, wiem co to  rytm i czym różni się od taktu, klucze wiolinowe i basowe pamiętam, wiem gdzie zaczyna się gama na klawiaturze. I tyle z mojej pamięci. Akordów poza podstawowymi nie pamiętam, Nie znam kompletnie gam innych poza C-dur. O dziwo całkiem naturalnie przychodzi mi ułożenie rąk na klawiaturze i nie mam z tym większego problemu. Podobnie jak prawidłowym trzymaniem aparatu. Ciekawe. Może to jednak z tych rzeczy, których się nie zapomina??

Popularne posty z tego bloga

Mir 1b 37mm f2,8

Jupiter 37A

Porst Weitwinkel 35mm f2,8