Swój pierwszy aparat znalazłem wśród sterty rzeczy w garażu. Nie posiadał karty pamięci, ani baterii. Wyświetlacza nie było a wizjer patrzył w lewo tak, że trzeba było się mocno napocić, aby uchwycić to co chcieliśmy sfotografować. Potem był Fuji S5600 i moje zapatrzenie w nowość S9600, którego dzisiaj już mam. Aparat nie posiada stabilizacji, ma starą matryce CCD o rozdzielczości niecałe 10MPX, a jego maxymalny zoom to 10X (z ogniskową 300mm). Ostatnio ponieważ doszliśmy do wniosku z PM, że ona sobie kupiła laptopa, to teraz ja mogę sobie coś kupić do 1 tyś zł. Oczywiście ja to ja i pierwsze co to allegro i przeglądanie setek ofert z aparatami, co by zmienić mojego staruszka na coś nowszego. I trafiłem na nowy model S9600 oznaczony numerkiem S9800. Już byłym gotowy go kupić, gdyby nie kilka rzeczy które mi przeszkadzały. I zanim wybrałem inny model oświeciła mnie moja małżonka: - Chopie, po co Ci drugi aparat? Kurcze, faktycznie. Jakby tak pomyśleć... no niby stary, ok. na dzisie...