Porst Weitwinkel 35mm f2,8
To nie jest biały kruk. Ten obiektyw można dostać łatwo i szybko. Czy jednak warto??
O firmie Porst w internecie jest bardzo niewiele informacji. Porst nie produkowała własnych urządzeń, a raczej pod własną marką były sprzedawane obiektywy i aparaty innych producentów. I tak na lata świetności firmy (lata 70) dla porsta produkowali Rosjanie, Amerykanie i Japończycy. Sama firma jest natomiast Niemiecka. Głównym producentem była firma Fuji(seria CR) oraz Cosina (Color Reflex). Czyj jest Wietwinkel?? Na ten temat informacji nie znalazłem. Firma zbankrutowała w roku 2002.
1. Budowa
Nietrudno się domyśleć, że to jeszcze obiektyw z mocowaniem M42. Możemy więc spodziewać się bolca domykającego przysłonę. I znajdziemy go. Kiedy jednak w innych obiektywach z tego okresu musimy bawić się w blokowanie bolca, aby przysłona działała - tutaj mamy przełącznik A/M. Daje nam to tylko tyle, że w pozycji M przysłona działa nam cały czas. Sam bolec natomiast pozostaje luźny. To zdecydowanie wygodne rozwiązanie. Nie musimy kupować specjalnej przejściówki blokującej bolec pod aparatem cyfrowym, ani bawić się przerabianie obiektywu. Natomiast gdy będziemy chcieli podłączyć go pod tradycyjną puszkę wystarczy przełączyć przełącznik. :)Obudowa jak i bebechy maszyny są wykonane z metalu. Nie sprawia on w rękach takiej solidności jak radzieckie Heliosy czy Jupitery. Wykonany jest jednak solidnie. I mimo wieku nie ma większych śladów zużycia. Gwinty filtrów i mocowanie są metalowe i ciężko je uszkodzić. Oznaczenia na pierścieniach są tłoczone, lub namalowane. Nie jest to jednak tak zrobione jak w cosina. Nawet malowane cyfry pokryte są dodatkową warstwą lakieru, więc ich zmazanie lub uszkodzenie nie jest takie łatwe. Na moim egzemplarzu nie ma w ogóle śladu wytarcia jakiejkolwiek cyfry czy litery. A nie zapominajmy że obiektyw ma prawie 50 lat.
2. Obsługa
Nie mam nic do zarzucenia. Wszystko pracuje bardzo przyjemnie, z należytym oporem. Pierścień ostrzenia pokryty jest dobrej jakości gumą. Pracuje lekko, z olejowym oporem. Przy czym zakres obrotu jest bardzo duży i trzeba się czasem nakręcić, aby zmienić ostrzenie. Daje to jednak dużo precyzyjniejsze wyostrzenie niż w przypadku obiektywów z krótkim zakresem obrotu. Oczywiście kto co lubi. Niektórzy wolą krótki zakres, inni długi. Mi osobiście odpowiada krótszy, choć mniej precyzyjny. W dobie jednak cyfrowej lekkie niedoostrzenie można spokojnie poprawić w postprodukcji.Przysłona to już trochę inna bajka. Tu producent miel przebłysk geniuszu. 6-listkową przysłonę obsługujemy za pomocą wygodnego, żłobionego pierścienia. Mimo iż to nie guma, a metal, to jednak nie ślizga się nawet przy spoconych dłoniach. Skok przysłony możemy ustawić z dokładnością do 0,5 EV. Same oznaczenia są bardzo dobrze widoczne i nie ma żadnych problemów z obsługą nawet w ciemniejszych miejscach.
3. Optyka
Tu miłę zaskoczenie. Obiektyw jest ostry od pełnej dziury, a największą rozdzielczość oferuje już przy przysłonie f5,6. Przy czym nie widać większych różnic między brzegiem a centrum. Można więc z powodzeniem używać go do pejzaży, czy architektury. I to chyba do tego był stworzony. Sam bokeh nie powala. Jest prawidłowy i nie odbiega znacząco od dzisiejszych standardów. Jest dobrze i tyle.Szkła są pokryte powłokami antyodblaskowymi. Muszę przyznać, że spełniają swoją funkcję bardzo dobrze. Praca pod światło nie jest problemem. W zasadzie nie ma żadnych blików, żadnego spadku kontrastu, czy zniekształcenia obrazu. Same powłoki sprawiają również, że obraz ma delikatny żółto-zielony zafarb. Ale bez przesady. Do ogarnięcia bez większego problemu.
Sam kolor jest neutralny. Ani nie jest blady, ani zbyt mocny.