widokownia
Jedną z moich fotograficznych dróg jest fotografia budynków, miejsc, detali. W wielu miejscach można wynaleźć na prawdę fantastyczne rzeczy. Jeśli tylko umiemy je dostrzec, jesteśmy w stanie pokazać je światu naszymi oczami.
Okna... tak bardzo lubie okna. To nasze oczy na zewnątrz. To co daje nam poczucie czasu. Siedząc w naszych domach, czy na stanowisku naszej pracy to przez nie widzimy świat, który jest na zewnątrz. Życie dudniące na terenie wielkiego miasta, i spokojny czas w małej wiosce. To nasz kontakt i separacja ze światem.
Powtarzalność i regularność kryształów. Żyjąca maszyna stworzona ludzką ręką. Coś czego nie zauważymy w naturze. Występuje tylko i wyłącznie w maszynach i urządzeniach zbudowanych rękami ludzi na przedziale całego czasu ewolucji.
W środku nie lepiej niż na zewnątrz. Zdewastowane ściany, odpadające tynki, skrzypiące schody. Wyglądające jak miejsca stałego zamelowania diabła. Zamieszkałe jeszcze przez ludzi rozlatujące się budowle.
Schody prowadzące na górę do kolejnych lokatorskich komórek. Wykorzystywane przez ludzi do wnoszenia swoich dóbr. Dzisiaj zaniedbane nie są w stanie utrzymać nawet dziecka.
Spustoszałe, zadziwiałe prowadzą jedynie w ciemność. Do mroku, w którym już nawet historii nie ma.
I te, które choć stare i zaniedbałe są ciągle żywe. Przechodzący ludzie, biegające dzieci, przechadzające się zwierzęta. Utrzymane w stanie normalnym. Dający się zamieszkać, nie straszący nicością i pustką korytarz kamienic naszych dzielnic.
A w którą stronę poszedł Wasz obiektyw? O czym myślicie robiąc swoje fotografie?