kwestia sukcesu


Pewnego ładnego dnia, a była to niedziela, w szkole stało się coś... co nijako była zapalnikiem do tego tekstu. Na zajęciach pani wykładowca przystąpiła do wystawiania ocen. Ale zanim to zrobiła wzięła nasze zdjęcia z zadania "okładka" i kazała każdemu wybrać jedno zdjęcie, które wybralibyśmy na okładkę. I każdy wybrał jedno. Oczywiście, że mojego nie wybrał nikt. Przyzwyczaiłem się do takich dramatów. Ale tak w sumie robiąc swoją okładkę nie na tym mi zależało.
Niedługo wcześniej, podczas oddawania prac była podobna lekcja, z tym że tam wybieraliśmy najfajniejsza okładkę, a nie bawiliśmy się w gościa co patrzy na zdjęcia i wybiera to które pasuje. Oczywiście wtedy moje zdjęcie też nie zostało wybrane.
Stała się jednak rzecz nieco inna -> o moim zdjęciu mówiono. Dużo mówiono. Ba, nawet zastało wybrane poza konkursem. Podobnie stało się dnia w którym wystawiane były oceny. Moje zdjęcie zostało wybrane poza konkursem.

Nie trzeba było długo czekać, kiedy następnego dnia znajoma chwaliła się, że osiągnęła sukces, bo weszła kilka metrów wyżej niż zawsze. Przy czym od razu pożaliła sie, że ten sukces nie zostanie zauważony przez świat.

To wszystko wprawiło mnie w pewien stan niejako nakazujący mi poszukać informacji o kwestii sukcesu. Zadałem sobie dwa pytania:
- Czy odniosłem sukces, mimo iż nikt nie zagłosował za moim zdjęciem?
- Czy ona osiągnęła sukces, mimo iż dla ludzkość zaszła daleko dalej?
Nie musiałem długo czekać, aby znaleźć odpowiedź:
- Tak.
- Tak.

Bo sukces trudno rozpatrywać w świecie ogólnym. Sukces to jest coś osobistego. I nie ma znaczenia jaki stosunek ma do tego reszta świata. O moim zdjęciu mówiono, zostało zapamiętane nie tylko przez wykładowcę, ale przez innych również. To o nim mówiono najwięcej, to je analizowano, a nie zdjęcie wybrane przez większość.
To ona włożyła dużo więcej wysiłku w to co kocha, aby zajść choć kilka metrów dalej. Musiała dać z siebie więcej niż zawsze, aby wspiąć się wyżej, mimo iż ludzie pokonywali o wiele większe góry. Dla niej sukesem było przekroczenie tych 300m, kiedy inni zamarzali na szczycie Himalajów.

Gdybyśmy tak rozpatrywali sukces porównując swoje sukcesiki do całego świata nie byłoby dzisiaj pojęcia "sukcesu". Zawsze znajdzie się ktoś lepszy. Ktoś kto zrobi zdjęcie, które wybierze kilka osób więcej. I zawsze znajdzie się ktoś kto wejdzie wyżej, lub zrobi to szybciej. Nie można swojego sukcesu przyrównywać do sukcesu światowego.
Dla dziecka sukcesem jest 5 pierwszych kroków bez wywrotki. Dla amatora fotografii, gdy gdzieś w komentarzu pod jego zdjęciem znajdzie słowa "fajna fotka". Dla amanta muzyki, gdy złapie rytm Chopina. A dla pisarza, gdy znajdzie się jakaś drukarnia, która to wyda. I nie ma znaczenia, czy o tym dziecku usłyszy świat, ten fotograf zostanie zaproszony na wystawę, za 100 lat o tym muzyku będą mówić jak dzisiaj o Vivaldi, a książkę ktokolwiek kiedykolwiek przeczyta.
Owszem, są sukcesy mniejsze i większe. Tylko teraz należałoby się zastanowić, czy osoba która przekroczyła magiczne 300m i zrobiła to nadludzkim wysiłkiem na pewno osiągnęła malutki sukcesik w porównaniu do kogoś, kto wszedł na 1000m bez kropli potu na czole??
Kiedyś dla mnie nie było specjalnym wyczynem przejechać ciągiem 150km na rowerze dość żwawym tempem. Niektórzy mają problem przejechać 8km spokojnym tempem. Dla mnie te 8km to nawet się porządnie nie rozgrzałem. Czy jednak mogę powiedzieć, że ta druga osoba to nie umie jeździć na rowerze, gdy już przejedzie więcej niż 8km? Osobiście wydaje mi się, że jednak osiągnęła więcej przejeżdżając 10km. mimo iż po 8 już generalnie nie miała siły utrzymać się na rowerze, niż ja przejeżdżając 180km, wyczuwając dopiero lekki dyskomfort po 150km.

Osiągnąłem w życiu fotograficznym kilku sukcesów ->
- Moje zdjęcia zostały wybrane na wystawę w jakimś domu kultury o którym nikt nie słyszał.
- Moje zdjęcia przyjeżdżali oglądac osoby z całej polski, choć byli to po prostu znajomi
- Moje zdjęcia zostały wybrane i wydrukowane w jakiejś lokalnej książce, którą przeczytało może 5 osób na całym świecie
- Klikukrotnie moje zdjęcie zostało wyróżnione na jakiś stronach czy grupach o których pojęcie ma garstka ludzi
- O moich zdjęciach sie mówi, choć nie wygrywają żadnych konkursów.
- Pod kilkoma moimi zdjęciami wywiązała się jakaś zażarta dyskusja wśród garstki napaleńców.
- Moja żona chwaliła się kiedyś moimi zdjęciami wśród koleżanek.
- liczba osób, na które wystarczą palce jednej ręki zaczęła czerpać inspiracje z moich zdjęć.
- Ogarniałem 12-letnim kompaktem to do czego inni mieli najdroższe aparaty z najwyższej półki i te zdjęcia okazywały się nie odbiegać jakością.
- Kliku znajomych poprosiło mnie - zrób mi/moim dzieciom kilka zdjęć.

Tak, to są sukcesy, choć prawdopodobnie nikt nigdy o mnie nie usłyszy, prawdopodobnie nigdy w życiu nie wygram żadnego konkursu.
Czy jednak moje sukcesy nic nie znaczą?

I nie oszukujmy się - każdy z nas osiąga jakieś sukcesy. Jeśli przestaniemy na sukces patrzeć przez pryzmat świata i innych zauważymy, że osiągnęliśmy więcej niż mogło się nam wydawać. Nawet jeśli będzie przeczytanie 1 strony w książce więcej niż nam się do tej pory udało.

Popularne posty z tego bloga

Mir 1b 37mm f2,8

Jupiter 37A

Porst Weitwinkel 35mm f2,8