Soligor 70-150 f3,5




No i chyba największe obiektywy jakie mam pod względem gabarytów. Oto pierwszy z nich - Soligor 70-150 o stałym świetle f3,5. Różnice w porównaniu do poprzednio opisywanego są niewielkie. Wyglądają jak dwa nawzajem uzupełniające się obiektywy dołączane do tego samego aparatu. Takie tamtejsze kity. Bardzo zbliżone do siebie. Ale po kolei. Ten wyprodukowany w latach 70-tych obiektyw był jednym z bardziej popularnych telezoomów tamtego okresu. Dzisiaj pozostało tych sztuk niewiele, ale nada spokojnie dostępne na aukcjach internetowych. Zazwyczaj z mocowaniem M42, ale produkowany był z każdym mocowaniem - Pod Pentaxa, Canona, Nikona, a nawet Leica. Każdy znajdzie coś dla siebie, jednak z tymi dedykowanymi trzeba się jednak rozejrzeć. Być może gdzieś tam w odmętach netu kryje się ten obiektyw z mocowaniem bagnetowym pod Twój system.
Trzeba jednak uważać, bo były produkowane dwa wersje tego szkła -> z macro i bez niego. Mój jest bez...

1. Budowa

Podobnie jak w przypadku poprzedniego opisywanego soligora, te same wady i zalety budowy dotyczą tego modelu. Aczkolwiek odnoszę ważenie, że ten jest nieco bardziej styrany życiem. Może nie jest to jakaś tragedia, ale widać ubytki farby choćby na różnych krawędziach osłon i pierścieni. Zastanawiające jest tylko jak on był traktowany. Bo jeśli służył jako patyk dla psa w pewnym momencie, albo leżał przyciśnięty toną gruzu gdzieś na wysypisku to jest na prawdę nieźle. Tak czy inaczej - widać ten ząb czasu na nim. W końcu to urządzenie ma prawie 50 lat. A jak na ten wiek, to niektórzy ludzie wyglądają gorzej, a co dopiero sprzęt, który okres żywotności ma wielokrotnie krótszy niż człowiek. Tak czy siak - 50 lat przetrwają zaledwie nieliczne współczesne szkła. Cóż, czasem postęp technologiczny musi być kosztem trwałości.
     Co go jeszcze wyróżnia od poprzednika -> pierścień przysłony. Ja nie wiem, kto to wymyślił, ale ktoś kto to projektował musiał mieć jakiś fetysz na tym punkcie. Przysłona jest wyraźnie faworyzowana. Pierścień jest ogromny, pokryty gumą i jest opisany w dwóch miejscach. Nie wiem po co, bo choćby w dolnej podziałce nie ma znacznika, który by wskazywał ustawioną wartość. Przynajmniej w górnym producent się postarał i nie wstawił jakiejś kropki czy kreski, ale czerwoną strzałkę. Wygląda to nawet fajnie.
     Nie wiem czemu, ale w moim egzemplarzu (poza przysłoną do której producent się przyłożył) pierścienie ogniskowej i ostrości pracują dość ciężko. Płynnie, ale z bardzo dużym oporem. Tak, ten musiał być nieźle katowany przez poprzedników.

2. Obsługa


     Cóż tu dużo mówić - podobnie jak w poprzednim soligorze. W zasadzie można skopiować opis. Ale nie. Są pewne różnice. Może mało znaczące, ale jednak. Pierwszy to przysłona. Chcąc nie chcąc, mimo iż zabieg największego pierścienia na obudowie jest dość kontrowersyjny, to jednak robi robotę. Paca przysłony to bajka.Gruby, pokryty gumą pierścień z przyjemnym oporem i dobrze wyczuwalnymi skokami sprawia, że konfiguracja tego parametru nabiera nieco innego znaczenia. Tu niemalże czuć tą przysłonę pod palcami. To nie to samo co wąskie pierścienie zepchnięte na koniec, albo bez-skokowe regulacje z konstrukcji radzieckich (już w ogóle pomijam elektroniczne ustawianie jej z body). Tutaj aż czuć, że to równie istoty parametr co ogniskowa.
     Apropo ogniskowej - mimo iż pierścień pracuje bardzo opornie, aż na skraj niewygody to jednak jest to dość precyzyjny mechanizm. Robi wrażenie pełnej kontroli nad tym co się robi. Nie na zasadzie - a może taka, a może taka... nie. Tu konkretnie ma być tak i koniec. Inna ogniskowa nie wchodzi w grę. Może dlatego, że nie chce się jej przestawiać i kombinować co będzie lepsze, ale akurat to nie ma znaczenia. Dodatkowo ogniskowanie jest wewnętrzne - przesuwają się bebechy, a nie cała obudowa. Kręcąc tym pierścieniem czuje się jak tam w środku wszystko się zmienia i zamienia odległościami. Daje to poczucie ogromnej kontroli i pewności. Przy czym ani przednia ani tylna soczewka nie rusza się podczas ogniskowania. Zaglądając jednak do środka widać ruch całego zespołu optycznego. W sumie to jest fajne. też daje trosze inne wrażenie niż w innych obiektywach typu zoom.
     No i pozostała ostatnia kwestia - ogniskowanie, czyli focus, czyli skupienie, czyli ostrość. Tu też różnica jest znacząca w pracy tego pierścienia. Mam wrażenie, że przednia soczewka jest właśnie odpowiedzialna za ostrość i że to równie istotna cześć całego układu optycznego, co każda inna soczewka. Kiedy w innych obiektywach przednia soczewka robi wrażenie raczej warstwy ochronnej i nie bierze udziału w całym procesie ostrzenia czy zoomowania, o tyle odnoszę wrażenie, że tutaj to właśnie ona nam ostrzy. Bez niej obiektyw by po prostu nie działał. Na ile w tym prawdy, a na ile to tylko moje wrażenie? W sumie nie dotarłem do żadnych logicznych informacji na ten temat. Do końca nawet nie znalazłem informacji na temat samej budowy optycznej tego wynalazku. Nie zmienia to jednak faktu, że kupując soligora dostajemy kompletną nowość zarówno pod względem obsługi, budowy i wrażeń. To nie jest obiektyw "podobny" lub "taki sam". To zupełnie inna bajka i wymaga pewnego przestawienia się na pracę z nim.

3. Optyka

      Kolejne rzecz, którą mógłbym zrobić na zasadzie kopiuj - wklej. I tak defacto jest. Obiektyw jest miękki, nawet bardzo miękki. Ma gigantyczne aberracje i tworzy dziwny, niezbyt fajny obrazek. Mało precyzyjny, mało szczegółowy obraz z dziwnym bokeh. W zasadzie z tym czymś co z niego dostajemy nie jest to warte uwagi. Po prostu -  jest kiepski z nastawieniem na zły. Obraz nawet nie jest przyjemny. Obraz po prostu jest. A przy tym zimny z lekkim zielonkawym zafarbem. Mało kontrastowy, mało kolorowy. W zasadzie czemukolwiek by się nie przyjżeć jest źle. Widać, że to bardzo budżetowa konstrukcja, która wypada blado nawet podczas konkurencji ze zwykłym kitem.
     I co z tego?
     No właśnie - czy po to kupuje się stare obiektywy, aby mieć obraz perfect? Chyba nie. Kupuje się je właśnie ze względu na obrazek i jego niedoskonałości. Niektórzy mogą powiedzieć, że ze względu na bokeh. Z tym się zgodzić nie mogę. Bokeh, nic nie zmieni w porównaniu do pozostałych wad optycznych danego szkła. Może heliosy się po to kupuje, acz uważam, że też błędnie. Widziałem dużo lepsze efekty nieostrości niż daje helios, choć to bardzo subiektywna ocena.
     W opisywanym soligorze nie ma nic co by mogło powiedzieć - tak, on jest genialny. Ale nie jest. I właśnie dlatego jest wyjątkowy. W zasadzie nadaje się tylko do fotografowania w szare, deszczowe dni, bo tak właśnie wygląda obraz który otrzymujemy -> zamazany, zdesaturowany, mało konrastowy, niebieskawo-zielonkawy. I nadal nie wiem co z tego, skoro żadnym innym znanym mi obiektywem nie jesteśmy w stanie tego osiągnąć. Dosłownie żadnym. Nawet Pallas Magenta daje nieco inne wrażenia optyczne i tamten ma pewne zalety optyczne. Ten tutaj broni się wykonaniem i wrażeniami z pracy z nim. Optycznie można go przyrównać szkieł z początków fotografii w ogóle. To raczej początek XX wieku niż lata 70-te ubiegłego stulecia. I można to uznać za zaletę, jeśli umie się to dobrze wykorzystać. Sam nie znalazłem jeszcze zastosowania dla tego szkła. Nawet portret nie jest zbyt pociągający. Bokeh jest słaby i to nawet nie chodzi o jego wygląd, ale jest on słabo widoczny. Wygląda jakby soligor mocno pracował nad usunięciem tej wady. Udało się ją zniwelować, ale nie usunąć. Być może słaby efekt nieostrości był jakimś celowym zabiegiem, ale wątpię. Osiągalną siłę bokeh daje chyba jedynie Tamron 17-50 f2,8.

4. Podsumowanie

     Cóż zatem można powiedzieć o tym sprzęcie? Hm... w zasadznie niewiele dobrego. Optycznie to porażka, obudowa taka sobie... broni się jedynie obsługą. I tutaj wiedzie prym na tle innych obiektywów. Tu na prawdę czuć współpracę i duszę maszyny. To nie bezmyślny robot beznamiętnie wykonujący polecenia. Ten daje Ci odpowiedź co tak na prawdę się z nim dzieje. Obiektyw można przyrównać do samochodu, który bardzo precyzyjnie informuje o pracy silnika, różnych układów, nawierzchni po której się jedzie, zachowania opon, a przy tym jest bardzo niesterowny i łatwo wpaść w nim w poślizg, a na dodatek ma gigantyczne martwe pole w lusterkach i praktycznie nieistniejącą tylną szybę. Przy tym brak jakichkolwiek systemów wspomagających. To tak jakbyśmy wsiadali z samochodu do łazika księżycowego - niby ma kółka i kabinę i kierownicę z pedałami, ale to kompletnie inny pojazd. To samo z soligorem - fotografować się tym nie da, ale pod względem obsługi jest indywidualistą. I chyba tylko dlatego warto go choćby wypróbować. Aby przekonać się, że tu nawet sprzęt może być taki sam, a kompletnie inny.
     Obiektyw kosztuje około 50zł. To nie jest wygórowana cena. Sam już bym go pewnie nie kupił ponownie. Nie znajduję zastosowania dla niego. Ze względu na wagę i kiepską jakość optyczną praktycznie maszyna nieużywana. Pewnie któregoś dnia jeszcze raz go wezmę i córkę na spacer i coś z niego wyciągnę. Może wówczas znajdę jakieś dobre zastosowanie. Na dzień dzisiejszy mam za sobą 2 sesje z nim oraz kilka okazyjnych zdjęć. To wszystko. Częściej mi służy jako zabawka do pobawienia się niż do normalnego fotografowania.



Popularne posty z tego bloga

Mir 1b 37mm f2,8

Jupiter 37A

Porst Weitwinkel 35mm f2,8