ritratti

          Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego tak bardzo lubimy portrety? No właśnie, ja się zastanawiałem.
          W zasadzie odkąd istnieje fotografia to jej szaloną część stanowią właśnie portrety. Portrety pojedyncze, podwójne, wieloosobowe. To nieodłączna część zdjęć. To je lubimy najbardziej i pierwsze z czym kojarzy nam się fotografia to myślimy o zdjęciach ludzi. To trochę niesamowite, bo przecież portret to tylko jedna z nielicznych rodzajów fotografii. A jednak to on porywa nasze serce.Skąd taka fascynacja? A no chociażby tym, że "nic co ludzkie nie jest nam obce" i w zasadzie jesteśmy zaprogramowani tak, aby reagować na wszystko co ludzkie.
          Zauważyliście, że najbliższe są nam zazwyczaj rzeczy naturalnie ludzkie? Skóra, ruchy, twarz, skóra, dotyk, głos itd. To są elementy, które przyjmujemy jako jedyne naturalnie i (wbrew intuicji) wszystko co jest choć odrobinę podobne do człowieka lub czegoś z nim związanego wydaje nam się nie tyle zrozumiałe, ale po prostu ładne. Nasze mózgi nie dość, że reagują zupełnie inaczej na twarze czy głos innego człowieka, to jeszcze jest to jedyna rzecz, którą lubi i którą wychwytuje zupełnie intuicyjnie, nawet do końca tego nie analizując. I okazuje się, że ludzką twarz odbieramy zupełnie inaczej niż cokolwiek innego. Dla nas to jest naturalne, ale dla mózgu już nie. Np w przypadku kiedy patrzymy na psa, stół, aparat... cokolwiek aby mózg mógł to zrozumieć potrzebuje pewnej drogi: Poczynając od "rozebrania" obrazu na części składowe, przez mechanizm rozpoznawczy aż do świadomości tego na co patrzymy. W przypadku patrzenia na twarz w zasadzie ta droga jest krótsza. Patrzymy na twarz i nasze mózgi wiedzą od razu że to twarz - nie muszą rozbierać jej na poszczególne elementy, potem zastanawiać się na drodze pytań i odpowiedzi co to jest a potem dopiero zrozumieć co to jest. Nie. Wie to od razu. Tak jakby cały mechanizm rozpoznawczy był pominięty. To wymaga o wiele mniej wysiłku i energii. A jak wiemy nasze mózgi nie lubią się męczyć i o ile tylko mogą pracują w trybie niskiego poboru energii. Co za tym idzie im nad czymś się musi napracować mniej, tym bardziej odbiera to jako coś przyjemnego. I tak właśnie jest z ludzkimi twarzami. Oczywiście działa to w przypadku, kiedy twarz jest w normalnej orientacji, bo ta do góry nogami już taka mega fajna nie jest.
          Druga rzecz, kiedy bardziej nam się "podoba" zdjęcie portretu niż jakiegoś widoczku, czy broń boże czegoś co nie jest dla naszego otoczenia naturalne. Tutaj upust naszego "piękna" daje tzw Wyspa, która odpowiada za to co nam się podoba, a co nie. I tutaj dochodzimy znowu to rozpoznawania - nasze głowy zaprogramowane są tak, że nie dośc że działają ciągle w trybie małgo poboru energii to jeszcze podoba nam się to. Czymś takim jest człowiek i wszystko co jego. Działa to aż do tego stopnia, że twarze widzimy w bardzo różnych rzeczach, które twarzy nie mają. Tak więc jeśli kiedyś zobaczycie Jezusa w szczynach psa możecie być pewni, że jego tam nie ma, a to tylko wytwór naszej głowy.
          Tak silny mechanizm już na stałe w nas działający, wszelkie decyzyjne zależności dają nam niemal satysfakcję z patrzenia na innych ludzi, a to w prostej linii sprawia, że zdjęcia nie dość, że kojarzą nam się głównie z portretem, to jeszcze "lubi" zdjęcia portretowe.
          Swojego czasu myślałem, że to po prostu jakaś plaga. W końcu o ile nie każdy z nas pasjonuje się fotografią macro, czy fotografią produktową, o tyle każdy z nas raz na jakiś czas robi jakieś portrety. Zdecydowania większość z nas to portreciści. Każdy kto zajmuje się fotografią trochę bardziej niż amatorsko robi portrety. Nie wierzycie? Poszukajcie zakładu fotograficznego, który nie specjalizuje się w portretach. Znacie taki? Ja znam jeden - gdzieś w Ameryce są ludzie, którzy studio i wszystko wkoło mają zoptymalizowane pod fotografię produktową. Ale wycieczka do dowolnego fotografa z prośbą np o zdjęcia roweru, skończy się albo wyproszeniem, albo odmówieniem wykonania zadania, albo ceną z kosmosu. Ja nie mówię, że nie znajdziemy, bo są zakłady, które są w stanie to wykonać i pewnie przyjmą klienta z otwartymi rękami, ale ich głównym zakresem działalności jest nadal fotografia człowieka. I prawdopodobnie nawet jeśli już przyjmą ten rower to i tak zdjęcia zostaną wykonane raczej w konwencji portretu (tzn takiego portretu roweru, jakby to był żywy człowiek). Ciężko, o ile to w ogóle możliwe znaleźć zakład, którego główną działalnością jest coś innego niż człowiek. i mówię tu o zawodowcach, ludzi mających swoją działalność i serwująca usługi fotograficzne. Amator, który zaledwie dorabia sobie na fotografii to zupełnie inna bajka, bo ten łapie się wszystkiego. Ale zakłady pretendujące do poważnych firm niestety zazwyczaj opierają się na fotografii ludzi.
          Czy zatem właściwe jest nazywanie portretu pandemią? Mmm.. no nie, bo pandemia to atak jakiejś choroby. Portret to nie jest choroba ani nasza, ani dziedziny sztuki, jaką jest fotografia. To pewien rodzaj zawładnięcia fotografią. Coś jak zawładnięcie planety przez ludzi, ale nie można powiedzieć, że ludzkość to plaga. Owszem, stanowimy zdecydowanie najliczniejszą grupę "zwierząt" (żaden inny gatunek nie może pochwalić się liczbą 7mld osobników), ale tylko tyle. Zdominowaliśmy planetę, ale dominujemy również sztukę. Czy tego chcemy czy nie... Tak jesteśmy zaprogramowani.

Popularne posty z tego bloga

Mir 1b 37mm f2,8

Jupiter 37A

Porst Weitwinkel 35mm f2,8