Śluniak


          Niedawno rozwinęła się dośc poważna dyskusja na temat fotografii ślubnej. Pod postem jednego z użytkowników - a jakże - fejsbuka czy opłaca się zostać fotografem ślubnym i jak zacząć w tym kierunku. Oczywiście nie omieszkałem wyrazić swojej opinii, że... po prostu wziąć aparat i iść na ślub... Tak, to w moim mniemaniu wystarczy.  Bo moje zdanie na temat fotografii ślubnej jest takie, że nie trzeba być jakimś wybitnym w fotografowaniu, aby robić śluby. Nie trzeba mieć nawet dobrego sprzętu. Gwarantuję, że podstawowa lustrzanka za 2 tyś, zoom za drugie tyle i chińska lampka wystarczą. No i rozgorzała gorąca dyskusja na ten temat.  Widać, że niektórym zburzyłem ich własne ego, innym zabrałem marzenia, a pozostałym zniszczyłem cały światopogląd. Miałem wrażenie, że niektórzy slubniaki nawet zrobili sobie przerwę w obróbce zdjęć, aby trochę hejtować w internetach. Oczywiście poza na prawdę merytoryczną rozmową byli i tacy którzy kazali mi raczej zająć się unasienianiem krów zamiast wypowiadać się na temat fotografii o której nie mam pojęcia. Haha... i tu was mam, bo w tego typu fotografii próbuję czasem swoich sił. I nie, nie mam aparatu za miliard zł i obiektywów za połowę rocznej pensji Sosnowca. Mój sprzęt to podstawowa lustrzanka z obiektywami pamiętającymi czasy jak dąb Bartek był małym krzaczkiem. Serio - ogarniam takie imprezy kitami z czasów jak Napoleon powoli wycofywał sie z Europy. Do tego wspomagam się lampami błyskowymi za 200zł każda. I jak patrzę na swoje zdjęcia nie zauważyłem jakiejś specjalnej różnicy jakościowej w porównaniu z innymi fotografami.
         I nie, nie trzeba mieć wybitnych umiejętności w fotografii. Wystarczy podstawowe umiejętności w portrecie i heja do przodu - można zbijać kokosy. Teoretycznie, bo tak zrobiło 90% fotografów ślubnych. Więc raczej na kokosy szans nie mamy, a co najwyżej na orzechy włoskie. W moim mieście znalazłem 1 fotografa, który na prawdę robi dobrą robotę w fotografii ślubnej i zna się na rzeczy i jest nietani, ale poziomem mocno odstaje na plus od całej reszty. W Polsce jest takich 2-ch. Na świecie... może kilkanaście. Może trochę zaniżyłem wartości, za co przepraszam. Ale nie zmienia to faktu, że to jest odsetek. Cała reszta to dno fotograficznego świata. Tak, dno! Ich zdjęcia można porównać do zdolności Januszowych co to sobie lustrzankę kupili i są teraz "pro photo".
         I osobiście uważam, że fotografia ślubna to samo dno fotograficznego świata. 0 umiejętności, więc wzięli się za śluby, bo to łatwe i z młodych można doić do woli. Nie potrafią zrobić zdjęć, nie udało im się nawet w fotografii do paszportu, to wzięli się za śluby. I tak niestety wygląda rynek. I nie oszukujmy się - skoro im jakoś się udało i utrzymują się z tego, to nie jest to bardzo wymagająca fotografia. Oczywiście nie ujmuję tu tym na prawdę dobrym, co są na prawdę wirtuozami takiej fotografii, ale mówię o tych wszystkich zakładach, Jankach i Januszkach co to nazywają się fotografikami, bo zrobili kilka ślubów i uważają siebie za geniuszy. No nie. Mam za sobą kilka zleceń i praktyczne doświadczenie będące podstawą tego co opowiadam.
         To już lepiej jest w portrecie. Pomijam ludzików, którzy nauczyli się kilku kadrów i od lat je praktykują. Ale to dotyczy może 60% rynku, może nawet nie. Nie trudno jednak znaleźć fotografów, którzy mają wyobraźnię i umiejętności, a nie ustawione wszystko na szybko i kilka presetów w Lightroom. I to dotyczy zarówno tych zawodowych fotografów, jak i tych co dopiero zaczynają. Tu widać różnicę między fotografami. A w fotografii ślubnej? No nie... wszyscy robią to samo, poziom jest bardzo wyrównany niezależnie od lat doświadczenia. Te różnice między sebiksem co to sobie lustrzankę kupił aby szpanować przed "Karyną", a zawodowcem różnice są na prawdę minimalne. Jedyna jest taka, że zawodowca stać na Lightrooma, a adoratora pięknej Niemki co najwyżej na piwko obalone z kolegami na ławce w parku podczas zaczepiania przechodniów.
         No nie, ja przepraszam wszystkich fotografów ślubnych (pomijam tych na prawdę dobrych), ale na prawdę nie jesteście geniuszami. Nie oszukujcie siebie, nie oszukujcie klientów - nie jesteście dobry w tym co robicie. Wręcz jesteście na dnie fotograficznego świata. Serio i mówię to z całą odpowiedzialnością. Śluby może robić każdy i nie będzie różnicy miedzy wami, a tym kto jest na początku drogi. Dogoni was w ciągu pół roku.

         Już widzę, że rozpętałem tym tekstem gówno-burzę, o ile w ogóle ktoś to czyta. Takie jest niestety moje zdanie do czego sami się przyczyniliście. Póki nie zobaczę jakiegoś progresu w tym temacie zdania raczej nie zmienię. Choć pewnie jestem w zdecydowanej mniejszości. Większość niestety ślubniaków uważa za tych pro, a ci pro nie próbują przekonać świata, że jest inaczej. Choć... wystarczy spojrzeć na ich wypociny aby poznać, że do pro jest im jeszcze bardzo baaaardzo daleko. Są bliżej kompletnych amatorów niż pro. I właśnie to "bardzo baaaardzo daleko" to różnica miedzy ślubniakami, a tymi co znają się na robocie i mogą się nazwać z pełną świadomością "fotograf ślubny".

Popularne posty z tego bloga

Mir 1b 37mm f2,8

Jupiter 37A

Porst Weitwinkel 35mm f2,8