Czasem....

 


          To niesamowite jak działa ludzka psychika. Szczególnie kiedy nie zauważamy jak znika coś dla nas niezwykle ważnego. Potrafimy nie zdawać sobie sprawy, że utraciliśmy coś, co kochaliśmy, A kiedy już zdamy sobie sprawę często bywa za późno. Do rzeczy.
          Otóż niewyobrażalne wydaje się, że nie zauważamy że coś nagle zniknęło. I w tym cały sęk. To jedno słówko - nagle - zmienia wszystko. Bo gdy coś jest, a następnego dnia, czy godzinę później to coś już nie istnieje jesteśmy w stanie przyswoić ten fakt. Gorzej, gdy znikanie jest procesem.... długim procesem. Wówczas granica między "jest" a "nie ma" zanika, rozmywa się. To ciężko pojąć, że coś jest i tego nie ma jednocześnie. Ale to jest bardzo możliwe. To w stosunku do rzeczy materialnych nie ma zastosowania. Nie może jednocześnie coś być i nie być. No, chyba, że wchodzimy w fizykę kwantową, ale te kwestie pomińmy. Tak też nie jest to tak do końca jasne i oczywiste. To dość skomplikowana dziedzina nauki a nie o tym mowa tutaj jest. 
           Zjawisko procesu znikania zdecydowanie nasila się, kiedy mówimy o rzeczach niematerialnych. Np o czynnościach, czy uczuciach. Czyli o czymś co nie jest zbudowane z atomów, cząsteczkę, pierwiastków, związków chemicznych itd. Lepiej zademonstruje to przykład:
           Czy jesteśmy w stanie powiedzieć, kiedy zakończyliśmy robić długotrwałą czynność? Np zdjęcia. Czy było to 25 kwietnia, czy 30 lipca? Nie przestajemy być fotografem, wraz ze zrobieniem ostatniego zdjęcia. Nie mówimy "nie robię zdjęć", bo aktualnie nie mamy aparatu, czy nie jest na to pora. Zdjęcia robiliśmy wczoraj i prawdopodobnie będziemy je robić następnego dnia. I gdy ten interwał pomiędzy kolejnymi interwałami kolejnych cyków zwiększa się nie zdajemy sobie z tego sprawy. Ta rozkmina przychodzi pół roku, czy rok później. A czasem nawet i zdecydowanie więcej okrążeń wskazówek zegara mija. I gdy nagle po dwóch latach ktoś nas zapyta
          - Ziomuś, kiedy przestałeś robić zdjęcia?
          To co mu odpowiemy? No wiesz, ostatnie zrobiłem 2 lata temu więc wtedy. Ale w głowie wiemy, że to tak nie do końca wyglądało. Nie raz jeszcze braliśmy ze sobą aparat, nie raz próbowaliśmy zrobić fotkę. A może wydarzyło się w życiu coś takiego, że byliśmy zmuszeni przerwać foto-sielnkę? Bo tak w sumie zdjęcia robiliśmy jeszcze długo po tym jak ostatni cyk wyszedł z naszej karty pamięci. 
          Pamiętamy i znamy dokładną datę i godzinę ostatniego razu wykonywania jakiejś czynności, ale nie jesteśmy w stanie powiedzieć, kiedy tak na prawdę daną czyność zakończyliśmy. A może jest nawet tak, że nigdy? Nigdy nie podjęliśmy tej ostatecznej decyzji, lub ta rozkmina "nie będę już tego robić". Bo nadal gdzieś tam w głowie pozostaje takie jedno małe... chyba. 
          Przyjżyjmy się jeszcze, co by było gdybyśmy do tych czynności po 2 czy 5 latach wrócili. Wówczas co? Przestaliśmy daną rzeczy robić czy nie? A może zrobiliśmy sobie przerwę? I fakt, brak ciągłości możemy sobie uzmysłowić. I to  w zasadzie tyle. Więcej nie jesteśmy w stanie ogarnąć. Fotografia jest tu tylko przykładem. Nie skończyliśmy jeździć rowerem, kiedy ostatni raz zsiedliśmy z siodełka. Nie przestaliśmy być kierowcą, kiedy ostatni raz obróciliśmy kierownicą. I nie przestaliśmy być kochankiem, kiedy ostatni raz uprawialiśmy sex. Tylko, skoro już nie jeździmy na tym rowerze i nie uprawiamy seksu i nie tworzymy już swoich krain na zdjęciach... to kim jesteśmy? 

Popularne posty z tego bloga

Mir 1b 37mm f2,8

Jupiter 37A

Porst Weitwinkel 35mm f2,8