Powrót po latach komunii


 

    Jakoże ostatnio powróciłem do fotografii od swojego przyjaciela dostałem zlecenie na wykonanie reportażu z komunii jego córki. Wahałem się na początku bardzo, bo ostatnią taką sesję robiłem w 2018roku i od tego czasu nic. Nie odmówiłem jednak zastrzegając jedynie jaka jest sytuacja u mnie z fotografią i zaproponowałem z tego tytułu sesję za darmo. 
    Oczywiście pamiętałem sporo zasad fotografii takiego wyzwania, oraz przygotowań. Wystarczyło sobie kilka rzeczy przypomnieć. Ale to nauka... nauka, a nie talent. Wspominam jednak, że radziłem sobie w takich wyzwaniach i nawet dobrze się przy tym bawiłem. Tym razem też postanowiłem tak do tego podejść - profesjonalnie, ale z nastawieniem na dobrą zabawę. 
    Dom przyjaciela znałem bardzo dobrze. Udałem się tam z półtorej godziny przed ceremonią kościelną, aby uwiecznić przygotowania. Przyszykowałem lampy, zabrałem najpotrzebniejsze obiektywy i tak uzbrojony poszedłem. 
    Na miejscu wcieliłem się w cień, który dawał oznaki swojego istnienia jedynie błyskami. Kręciłem się po mieszkaniu uwieczniając co się da. Przygotowania taty, przygotowania mamy, przygotowania "komunistki" i jej siostry. Wyszło świetnie, a manualne 28 i 35mm doskonale sobie poradziły w tym zadaniu. 
    Następnie zebrałem sie do kościoła, ogarnąć miejsce i przygotować się na to, co mnie czeka. Oczywiście wykonałem zdjęcie pustego kościoła, obszedłem teren i czekałem. I tu pierwsze zaskoczenie, gdyż ceremonia odbyła się trochę inaczej niż standardowa. Lwia część z niej odbyła się.... na zewnątrz, a ludzi było tak wielu, że ciężko było zrobić jakiekolwiek akceptowalne zdjęcie. W końcu znalazłem dogodną pozycję i jedynie co musiałem zrobić to czekać na czysty kadr. Tak udało mi się rozpocząć fotografię ceremonialną. 
    Druga część odbywała się już w kościele. Bałem się bardzo tego miejsca. Po 1 mój aparat jest dość leciwy i ISO powyżej 1600 przestaje być akceptowalne. Musiałem więc w tym się zmieścić. W dodatku bez lampy błyskowej, bo w kościele nie można. No i zoom... ze światłem 2,8 - 4 i drugi 3,5-5,6. No nie, stałki to kiepski pomysł. Dlatego zdecydowałem się na zoom. I... elektronika mnie nie zawiodła. Starszy sprzęt z matrycą poprzedniej generacji w dodatku zdjęcia z ręki. Udało się. Ku mojemu zadowoleniu zdjęcia wyszły i nawet jak jak gdzieś, w którymś zdarzyły się jakieś niedociągnięcia, to przerobienie zdjęcia na czarno-białe, poruszenie kilkoma suwakami w Darktable i te niedociągnięcia przestawały być widoczne. 
    Potem pojechaliśmy  na salę. Pierwszym moim zadaniem było sfotografowanie prezentów i życzeń. Wywiązałem się. Następnie kilka stałych punktów -> fotografia zastawy stołowej, zdjęcia osób uczestniczących w zabawie itd. To punkty, które nieodwołalnie realizuję na każdym absolutnie zleceniu. Takie moje "mast have". Potem wynalezienie jakiegoś fajnego miejsca, fragmentu rzeczywistości w mieście nie pokrytej betonem, samochodami i śmietnikami. Paradoksalnie takie właśnie mały skrawek lądu znalazłem za parkingiem, przy bloku schowany za śmietnikiem. Wiatr niestety nie pozwolił używać lampy błyskowej, aby uzyskać fajny efekt lekkiego przyciemnienia tła. To ogarnąłem dopiero z postprodukcji. I nie widać tego, że osiągnąłem to w obróbce. 
    Swoją drogą sama obróbka to też był jakiś Mortal Kombat. Musiałem sobie szybko przypomnieć pewne sztuczki i tricki które stosowałem do takich reportaży. Np zawsze dawałem klientowi jedno poplamione i poniszczone zdjęcie rodzinne. Ileż ja się napociłem, aby to zrobić, zanim dobrze sobie przypomniałem jak to robiłem. Ale udało się. Tym razem portrety gości również zrobiłem w formie podstarzałych odbitek z polaroyd. Nie wiem dlaczego, ale bardzo lubię kombinować z tymi zdjęciami i zawsze staram się, aby każde zdjęcie było w jednym stylu i jednej tonacji, a zmieniały się jedynie osoby na nich. Czasem robię te portrety jako landszawciki, czasem jako czarno-białe z dużą winietą.... tym razem wpadłem na pomysł stylu starych zdjęć polaroyd - kwadrat, biała obwódka wkoło, czerń i biel i lekko pożółkły papier. Taki sobie wymyśliłem. 
    Koniec końców przyjaciel zadowolony. Uznał, że wolałby zapłacić mi za zdjęcia zamiast fotografowi w kościele, bo zrobiłem je dużo lepsze. 7 lat przerwy i podołałem zadaniu.... Jestem zadowolony. 

Popularne posty z tego bloga

Mir 1b 37mm f2,8

Jupiter 37A

Porst Weitwinkel 35mm f2,8